Zostałam mocno objęta. Mama mnie ściskała i wyglądała jakby już nie puściła. Po pięciu minutach zareagowałam.
-Mamo? Starczy- zaśmiałam się, ale ona tylko mruknęła coś i zaczęła dodatkowo się bujać na boki. Spojrzałam znacząco na Peam, ale chyba mi nie pomoże. Żelazny uścisk taty jej na to nie pozwala- EJ! Ludzie ogarnijcie się, nie wyjeżdżamy na zawsze tylko na wakacje!
-No właśnie, a to bardzo dłuugo- zaznaczył ojciec.
-Poradzimy sobie- wtrąciła blondynka.
-A może odwieziemy was na lotnisko?!
-NIE!- Krzyknęłyśmy równo i wydostałyśmy się z objęć rodziców po czym wymieniłyśmy się i teraz to ja przytulam się do człowieka, który załatwił nam te wczasy, jednakże
po długim oczekiwaniu wyjścia z tego domu uratował nas dźwięk klaksonu naszej taksówki.
-Nareszcie...- Cmoknęłyśmy ich w policzki i razem z bagażami, które wpakowałyśmy do bagażnika wgramoliłśmy się do pojazdu. Ostatni raz spojrzałyśmy za siebie na małżeństwo, z którym pierwszy raz rozstajemy się na tak długo. Pomachałyśmy im i wygodnie się usadziłyśmy na tylnich fotelach. Samochód ruszył.
Sama się uśmiechnęłam na myśl o tym odpoczynku jaki spędzimy. Peam mi pokazywała na laptopie jak wygląda nasz hotel. jeszcze bardziej byłam podekscytowana i taka rozpierała mnie energia, że nie mogłam spać i miałam ochotę tańczyć, skakać i drzeć mordę.
Za oknami mijałyśmy dobrze znane nam budynki, sklepy i firmy... Jednak coś mi się przypomniało, gdy zobaczyłam moją ulubioną kawiarnie, w której większość czasu spędziłam z Thomasem. Moim przyjacielem. Natychmiastowo chwyciłam telefon i wybrałam jego numer. Nie wiem jak mogłam zapomnieć mu powiedzieć, o której wylatujemy. Pisałam z nim wczoraj, ale nie powiedziałam kiedy dokładnie mam nadzieje, że zdąży przyjechać się ze mną pożegnać. Nerwowo czekałam, aż odbierze...
-Halo?- wymamrotał zaspanym głosem. W końcu jest bardzo, bardzo wcześnie.
-Przyjeżdżaj szybko na lotnisko!
-Co? Po co?
-Bo ja za niecałą godzinę lecę na Hawaje!
-JAK TO?!- Usłyszałam jak się zerwał.
-Będę czekała, pospiesz się- taksówka się zatrzymała- SZYBKO!- rozłączyłam się i za pomocą taksówkarza, któremu właśnie zapłaciłyśmy wyjęłyśmy nasze rzeczy i ciągnąc je ze sobą dołączyłyśmy do grupy nastolatków pośród, której dostrzegłyśmy znajomego nam z widzenia mężczyznę. Szefa taty. Wtopiłyśmy się, ale i tak wszyscy rozmawiali ze sobą i widać było tu nie nowo poznanych sobie ludzi. Każdy przyszedł z kimś. Stałyśmy jak kołki, a ja wciąż rozglądałam się za wyczekiwanym chłopakiem, którego wciąż nie było.
-Wiec wszystkich witam i chciałbym sprawdzić czy wszyscy jesteście.... wyjął jakąś kartkę, jak mniemam jest to lista obecności, którą zaczął odczytywać.- Rose Bloom?
-Jestem- Odezwała się jena z dziewczyn.
-Samara Morgan :P- Odezwała się dziewczyna z długimi czarnymi włosami. Od razu skojarzyła mi się z tą z filmu "The ring"
-Jason Covenent?... Julia More?- Szedł po kolei, aż doszedł do nas- Neave Horan?
-Jestem!- Pokazałam się.
-Peam Horan?- Również się odezwała. Niektórzy się nam przyglądali, pewnie nazwisko im się kojarzyło, ale ja wciąż nerwowo czekałam i szukałam wzrokiem jednej osoby, której wciąż nie było.
Zwróciłam uwagę na Jasona, może dla tego, że cały czas się na mnie lampił. Był wysoki i dobrze zbudowany. Jasna grzyweczka i rurki. Tsa... super jakiś pedał. Po kilku minutach podszedł do mnie z zadziornym uśmieszkiem. Wzięłam głęboki oddech i liczyłam, że może ktoś mi pomoże, bo nie miałam ochoty na pogaduszki, ale chyba nie miałam na co liczyć.
-Siema- Podszedł blisko mnie.
-Hej.
-Jestem Jason.
-Fajnie- zdziwił się na moje słowa.
-A ty? Zdradzisz mi swoje imię?
-Nie.
-Czemu?
-Bo nie pada śnieg- wymyśliłam. Zaśmiał się.
-Ale będziemy się spotykali przez cały czas na wakacjach, więc może warto się poznać.
-Ciesze się.
-To powiesz mi?
-Nie dzięki. Postoje.
-Hmm...zadziorna i śliczna. Lubie takie- Zbliżył się jeszcze bardziej naruszając moją przestrzeń jednak szybko odwróciłam się.
Załamana podążyłam za resztą na odprawę i już niewiele zostało, żebym wsiadła do samolotu, kiedy usłyszałam, że ktoś mnie woła.
-Neave! Czekaj!- Wołał.
-Thomas? Zdążyłeś.- Szybko zawróciłam i podbiegłam do niego mocno się wtulając- myślałam, że już cię nie będzie.
-Jak mógłbym- zaśmiał się.
-A tak poza tym to ładnie wyglądasz- Stwierdziłam patrząc na jego rozczochrane włosy.
-Wiem...- Zarzucił nimi, jak model i posłał mi ciepły uśmiech.
-Będę tęskniła....
-Ja za tobą też... Odwiedzę Cię tam.
-Okej będę czekać- roześmiałam się i spojrzałam w jego tęczówki- Chciałabym, żebyś leciał ze mną...
-NEAVE! Szybko!- Krzyknęła siostra.
-Już!- Starałam się opanować i udało mi się to. Nie rozpłakałam się ale nie wiele brakowało- Dozobacznia- cmoknęłam go w policzek.
-Do zobaczenia- Odwzajemnił mój gest i gdy odchodziłam cały czas stał w tym samym miejscu i patrzyła na mnie, a kiedy się odwracałam machał.
Szybko pomknęłam idąc równo z ludźmi. Bagaże oddane, bilet dałam, więc wszystko. Wsiadłam do samolotu... Jednakże coś mi nie pasowało. Gdzie Peam? I reszta?
Zaczęłam się bać, że pomyliłam samolot! Jednak zauważyłam Jasona. Momentalnie przewróciłam oczami i siadłam na jedno z wolnych miejsc, a on obok mnie... na moje nieszczęście. Dobrze, że nic nie mówił. Włożyłam słuchawki w uszy i zaczęłam odsypiać nie przespaną noc.
********
-Ej...- Szturchał mnie chłopak.
-Czego?
-Zaraz będziemy lądować- wyjęłam słuchawki z uszu i poprawiłam się. Zaraz potem odezwał się głos w głośnikach.
-Prosimy o zapięcie pasów, zaraz wylądujemy w Nowym Yorku- zamarłam...
Jak to?!
-ŻE CO KURWA ?! JAKIM NOWYM YORKU?!- Zaczęłam dramatyzować i histeryzować.
-Ej spokojnie. Zapnij pasy. Pomyliliśmy pok prostu samoloty.
-I dla ciebie to chyba nic wielkiego! Słyszysz siebie?! Co my teraz zrobimy?!
-Dolecimy do nich. Normalnie polecimy jeszcze raz. Tylko teraz na Hawaje- Roześmiał się- Nie wiem, jak my nie zauważyliśmy, że nie ma ludzi z naszej grupy. haha.
-Boże... z kim ja siedzę?
-Niech pani zapnie pasy bo można sobie coś zrobić, gdy wylądujemy- Odezwała się stewardessa i odeszła, jednak ja nie posłuchałam i dalej stałam w miejscu i zaczęłam nawijać:
-Znasz w ogóle to miasto?! Byłeś tu kiedyś?! Wiesz jakie my mamy kłopoty?! Jeszcze w dodatku razem z tobą... wolałabym już być tu sama!
-Usiądź- Mówił cały czas spokojnie.
-Ni...aaa!- Pisnęłam i spadłam w ramiona chłopaka, który mocno mnie trzymał podczas lądowania, na które nie siadłam w ten cholerny fotel...
___________________________________________
Hejooo. Oto nowy rozdział. Zapowiadam, że już w następnym pojawią się chłopcy :*
Jak wam się podoba? Cieszę się, że pod ostatnim postem było te 5 komentarzy i cały czas liczę na więcej. Komentujcie i polecajcie! Muszę się jakoś wybić <3
PS.: jeśli ktoś ma do mnie pytania czy chce pogadać to moje gg: 44158510
Piszcie śmiało :D
faaajny <3 Moja zdolna Zanetka
OdpowiedzUsuńhahhahahahhahahahahah, padłam. ;d Jak można pomylić samoloty. ;p
OdpowiedzUsuńA Kevin sam w Nowym Yorku jak pomylił ? No normalnie! hahahaha xD ;P
UsuńWłaśnie z tym to mi się skojarzyło. ; ) Ale tak w realu to raczej nie jest to możliwe. Nie raz leciałam i wiem jak to jest. ;p le to tylko opowiadanie. ;p
Usuń