Blondynka pisnęła porażona widokiem a my momentalnie odwróciliśmy ku jej głowy. Jej mina była zabójcza. Usta otworzone, oczy prawie z orbit wylazły.
-No co? To już nie można całować czyjegoś chłopaka?- Przemówiłam pierwsza po czym uśmiechnęłam się rozbawiona i podniecona zwycięstwem nad Perrie.
-Nie żyjesz!- Wskazała na mnie palec. Drugą rękę i szczękę miała zaciśniętą. A jej syk tylko mnie rozbawiał bardziej.
-No dawaj. Zobaczymy kto tu umrze!- Nie wiem co mnie tak bawiło. Dobra wiem- ONA. :D- Ale jakbyś mogła zdejmij pierścionki i kolczyki co? Jeszcze pogubisz i będziesz jeszcze bardziej rozmazana niż jesteś teraz :P Zesztywniała, ale zaraz się opanował i podeszła. Złapała mnie paznokciami za nadgarstek i wyrwała od zdrętwiałego chłopaka-Ej! Nie tak ostro! Jeszcze się oparze!
-Eh wiem że jestem gorąca- zarzuciła włosami.
-W takim razie możesz się opalać w mojej zajebistości bo jakoś pobladłaś- prychnęłam- O! A teraz poczerwieniałaś! Kurde może idź do lekarza, bo zmieniasz się w mgnieniu
ka- Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej czekając na jej ruch.
-W twoim przypadku to nawet psychiatra nie pomoże więc ja lekarzem się nie martwię. Ale jeśli chcesz to mogę cię zapisać do najbliższego szpitala z trudną młodzieżą, są tam sami tacy jak ty. Piją, palą, ćpią, tną się, mają jakieś zaburzenia i takie tam. Może skorzystasz?
-Hmm.. nie dzięki. Nie piję, palę czasem i nie posiadam żyletki a z moją psychiką da się żyć- Sztucznie się uśmiechnęłam.
-Jak się bierze to tak już jest... Mówiłam ci kiedyś, że działasz mi na nerwy?- nachyliła się nieco.
-Nie, ale coś obija ci się w myślach, że mnie nie lubisz i chętnie byś mi wykrzywiła ryj- przechyliłam głowę na prawo ze słodkim wyrazem twarz.
-Uwierz, że wygląda to inaczej i nie umiesz mi czytać w myślach- położyła ręce na biodra i stała w lekkim rozkroku.
-A skąd wiesz...- Przybrałam jej pozę i pochyliłam się ku niej z podniesioną brwią.
-Skoro tak sądzisz to co teraz myślę?- Zrobiła dzióbek.
-Że zaraz na mnie skoczysz z pazurami myśląc, że będziesz wyglądała jak piękny lampart a tak naprawdę będziesz wyglądać jak hipopotam machający rękami we wszystkie strony.
-Hmm... brzmi ciekawie. A przepowiadasz przyszłość? Jak wyglądasz? Bardzo źle?
-Nie, ale martwiłabym się o ciebie. Będziesz miała połamane paznokcie i troszeczkę sine pod okiem, ale nie martw się. Makijaż zakryje.
-DOŚĆ TEGO! ZABIJE CIE!- Rzuciła się tak jak przypuszczałam, ale odeszłam troszeczkę w bok i musiała zawrócić do mnie.
-AU! Podrapałaś mnie! Zobacz!- Pokazałam ramię ze zdartym naskórkiem. Warknęła i uderzyła mnie w klatkę piersiową z pięścią- O nie! Baby po cyckach się nie leją!- Złapałam jej nadgarstki i uniemożliwiłam jej ruch.
-Przestańcie- powiedział stanowczo Zayn nie wiedząc co zrobić.
-Oj przestań daj mi się zabawić!- Zaśmiałam się, ale po chwili syknęłam kiedy kopnęła mnie w kolano- Nie ładnie. Jesteś bardzo nie miła- skomentowałam. Wyrwała się i przyłożyła mi otwartą dłonią w policzek, że aż się odwróciłam o 180 stopni. Chłopak chciał podejść, ale zatrzymałam go gestem ręki.
-Daj spokój Nev, czemu nic nie robisz? Boisz się? No uderz mnie!- Krzyczała.
-Nie warto- odpowiedziałam spokojnie masując prawdopodobnie czerwony policzek.
-Nie warto?!
-Perrie uspokój się- ponownie wtrącił się obserwator- Idź na dół, zaraz przyjdę i ci wyjaśnię.
-CO! Co mi masz wyjaśniać! Że mnie zdradziłeś z nią?!
-No wiesz nie była to do końca całkowita zdrada,była jakiś czas temu, ale wiesz... chyba lepiej by było jak byś się nie denerwowała. Pogadamy i wszystko będzie okej. Nie musisz od razu się bić, jeszcze coś ci się stanie.
-MI?! Chyba jej! Nie mogę się na TO patrzeć.
-Nie umiesz odróżniać rodzaju? Podpowiem ci. Jestem rodzajem żeńskim a ty?- wciąż choć poirytowana mówiłam spokojnie i kpiąco. Przeszyła mnie wzrokiem i wymierzyła cios, ale mój refleks chyba jest lepszy od jej szybkości. Bez problemu złapałam jej dłoń zaciśniętą tak że miała białe kostki. Potem wykręciłam ją za plecy i tak ją trzymałam.
-PUSZCZAJ! TO BOLI! AŁA! PRZESTAŃ!
-Powiedz ładnie przepraszam za wszystko co przed chwilą mówiłaś oraz, że więcej nie wejdziesz mi w drogę, nie będziesz wyzywać oraz przyznasz że jesteś beznadziejna w agresyjnym zachowaniu.
-NIE! PUŚĆ TY SZMATO! DZIWKA!- Wkurzyłam się i pociągnęłam jej rękę wyżej, aby ją mocniej bolało.
-Nev, puść ją- odezwał się.
-Nie- odpowiedziałam stanowczo- zasłużyła sobie.
-ZDZIRA! SUKA!- wykrzykiwała- ZABIJĘ CIĘ!- Nie wytrzymałam i docisnęłam żeby pod wpływem bólu zgięła się po czym położyła się na podłodze a ja siadłam za nią trzymając cały czas jedną- prawą rękę. Złapałam też drugą i zrobiłam z nią to samo. Cios łatwy bez wysiłku a sprawia tyle bólu...
-MOŻE W KOŃCU PRZESTANIESZ MNIE WYZYWAĆ?! MOŻE W KOŃCU USTĄPISZ?! JESTEŚ TU NIEPOTRZEBNA I TYLKO WSZYSTKICH DENERWUJESZ! NAWET NIE WIESZ ILE CZEKAŁAM NA TAKĄ CHWILE JAK TA!- Dostałam jakby porażenia wspomnień jak bardzo mnie odraża i wkurza, zacisnęłam swoje dłonie na jej nadgarstkach, aż kostki mi zbladły- JESTEŚ NAJWIĘKSZĄ SUKĄ I DZIWKĄ JAKĄ WIDZIAŁAM! MOGŁABYM CI TERAZ NAWET TE RĘCE POODRYWAĆ TYLKO OBY MIEĆ Z TOBĄ SPOKÓJ I WIĘCEJ NIE ZOBACZYĆ!
-Matko co tu się...! Nev! Zostaw ją!- Krzyczała przerażona siostra w progu, za nią dostrzegłam chyba wszystkich domowników. Musieli słyszeć tą pizdę, nie dało się nie usłyszeć jej pisków i wrzasków. moich też... odwróciłam od nich wzrok i skupiłam się na punkcie pode mną. Wiła się i próbowała wydostać. Nie było mi jej szkoda, nawet w najmniejszym stopniu. Miałam zaciśnięte usta, a oczy zaczęły piec, lecz nic z nich nie wypłynęło. Czułam taki wstręt i odrazę jak jeszcze nigdy. Całą złość władowałam w zadawany jej ból...
Poczułam silne dłonie na ramionach i, że ktoś mnie odsuwa od leżącej dziewczyny. Obejrzałam się i zobaczyłam Liama reszta się gapiła. Za chwilę też podszedł Harry odrywając moje palce od jej nadgarstków co uwolniło blondynkę. Odwróciła się przerażona z mokrymi policzkami od łez. Miała czerwone oczy i strach w oczach. Odsunęła się ode mnie aż pod samo łóżko o które się oparła. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę co zrobiłam. Działałam pod silnym wpływem agresji i nawet nie patrzyłam na to co robię. Na jej wyraz twarzy doznałam prawdziwego szoku. Zauważyłam na jej nadgarstkach czerwone ślady oraz dobrze widoczne ślady paznokci. Nie wiedziałam co zrobić. Stałam otępiała. Liam cały czas trzymał mnie pod ramionami a Harry za ręce zerkając w stronę przerażonej Perrie. Jak mogłam to zrobić?! Nie mogłam z siebie wydusić słowa, warga i dłonie mi drżały. Odwróciłam lekko głowę i widziałam zszokowane dziewczyny i resztę. Zayn stał za mną w bezruchu jak posąg.
-Chodź stąd- szepną Li odciągając mnie do tyłu. Ostatni raz spojrzałam na zapłakaną blondynkę i wyszłam z pokoju już podtrzymywana przez El i Nialla. Z boku szła Danielle i Peam. Wprowadzili mnie do innego pokoju. Zostałam sama z dziewczynami, blondyn bez słowa odszedł. Mulatka położyła swoją dłoń na moje kolano siedząc obok na łóżku. Wszystkie mi się przyglądały. Podciągnęłam nogi pod brode i schowałam twarz.
-Ja... j.. ja nie chciałam- głos mi drżał, że nie mogłam go opanować. Starałam się uspokoić oddech i bicie serca lecz na próżno. Cały czas widziałam jej twarz.. ich twarze. Wszyscy zszokowani, nie wiedzieli co zrobić...
-Cii... Jest dobrze...- pocieszała Eleanor.
-Dobrze?!-Wzburzyła się Peam- Jak ty mogłaś jej tak zrobić! Rozumiem, że można było jej nie lubić... ale, żeby tak.. to wszystko poszło... Nie wiem co o tym myśleć...
-Co się stało?- Wtrąciła pocieszająco Danielle, ale nie odpowiedziałam. Położyłam się tylko na łóżku i zamknęłam oczy starając się zapomnieć o tym co zrobiłam. Nie umiem panować nad emocjami, nie zawsze i nie w przypadku niektórych osób...
**Z perspektywy Peam**
-Zayn?-Podeszłam do chłopaka siedzącego w salonie. Odwrócił głowę w moją stronę- Co się tam stało? Neave nic nie mówi i chyba nawet zasnęła...- Westchną.
-Nic takiego.
-To wyglądało na coś dużo bardziej strasznego. To nie było nic takiego, ona ma zawsze uczucia i wszystko pod kontrolą. Nigdy nie widziałam jej tak złej.... tak nieopanowanej.
-Perrie trochę ją obraziła... i uderzyła kilka razy. Potem Nev jej za wszystko oddała.
-I ty tam tak stałeś? Nic nie zrobiłeś?- Powiedziałam z wyrzutem.
-A co mogłem zrobić? Nie wiedziałem. Nie chciałem żadnej się narażać! Mogłem tylko patrzeć jak to potoczy się dalej, ale jak zobaczyłem jak ona ją trzymała... jak ją poniosło... Nie wiem. Zadawała tyle cierpienia i nie patrzyła na nic, przez chwile nawet się jej bałem, miałem już je oderwać ale zrobiłem tylko krok, a wy weszliście i Liam z Harrym wkroczyli do pomocy. Żałuje tego co się stało i tego co jej powiedziałem. Był to chyba najmniej odpowiedni moment na wyznania. Gdyby nie to, pewnie by nic się nie stało, albo by olała ją i wyszła. Wszystko poszło nie tak- wyglądał na zmartwionego, ale mocno trzymał kamienny wyraz twarzy, próbował nie zdradzać uczuć.
-A co z.. nią? Z Pezz...?
-Żyje. Lou ją odwiózł do domu.
-Co zaszło między wami? Czy wy, jesteście parą czy coś?
-Nie wiem. I tak ona wyjedzie zaraz, więc nic z tego. Będę musiał się z tym pogodzić i przestać o niej myśleć.
-A więc o niej myślisz... Uwierz, że trudno będzie ci jej zapomnieć. Chłopaki jak się w niej bujneli to można było to nazwać uzależnieniem.
-Chyba wiem o czym mówisz. I chyba jest ze mną gorzej niż z nimi wszystkimi razem... Chyba na prawdę się w niej zabujałem.
-Zabujałeś? To chyba mało powiedziane...
**Kilka godzin później**
-Co robimy?- Zagadną pierwszy Louis siedząc przy stole. Wszyscy popatrzyli po sobie. Jedliśmy w ciszy, która jak dla mnie była nie do zniesienia. Nev cały czas była w pokoju i się nie odzywała co bardzo mnie martwiło, ale nie wyglądała jakby chciała uciec od problemów, ona po prostu żałowała tego co zrobiła nawet znienawidzonej osobie. Dobrze wie, że ją poniosło i nie potrzebuje jakiś kazań. Chyba wyjedziemy jutro, patrzyłam i mamy samolot wieczorem. Tak będzie chyba dla niej najlepiej.
-Chodź na górę- zaproponował siedzący z boku Harry. I tak nic nie jadłam, więc skinęłam głową i poszłam za nim po schodach i do jednej z sypialni. Była jego, miała jasno czerwone ściany i ładne ciemne podłogi z puszystym dywanem. Łóżko było dwuosobowe, a po bokach stały na stoliczkach lampki. Przy biurku stała gitara, a na nim laptop. Przez duże okno wpadało mdłe światło zachodzącego już słońca.
-Siadaj- wskazał kanapę stojącą pod przeciwną ścianą niż patrzyłam. Tak też zrobiłam, siadłam po turecku i wpatrywałam się w niego- stał oparty o ścianę i robił to samo co ja. Przyglądał mi się- Nie chce żebyś wyjeżdżała- odezwał się ze smutkiem.
-Muszę, dobrze wiesz. Chyba, że przystanę na propozycje Thomasa i zostanę modelką- zaśmiałam się cicho.
-To bądź nią. Będzie fajnie jak będę cię podziwiał na wybiegu w najnowszych stylizacjach lub dziwacznych strojach- pokazał swoje słodkie dołeczki w policzkach.
-Chyba jednak najpierw uczończę liceum, tak było by lepiej. O kurde! Zapomniałam!
-O czym?
-Nie zadzwoniłam do rodziców przez kilka dni! Pewnie się denerwują!
-Dziewczyno, masz 17 lat. Zrozumieją to na pewno- może miał racje? Nie dzwonili, więc puls może już się uspokoić.
Nic więcej nie mówiąc wstał i chwycił mnie za rękę. Pomógł mi wstać po czym delikatnie musną moje usta. Czułam jak serce mi wariuje, a kolana miękną. Złapał mnie w talii i przyciągną do siebie. Idąc do tyłu napotkał łóżko, na którym się położył, a mnie na sobie. Trzymał swoje emocje i wiedziałam, że nie chce mi nic zrobić. Chce być dla mnie dobry i delikatny i podchodzić stopniowo, więc niczego ode mnie nie oczekiwał. Nie spodziewałabym się po nim tego, ale taki był. Dbał bardziej o mnie hamując swoje potrzeby.
_______________________________________
Hej przepraszam za długą nieobecność. (Przez 4 dni byłam poza domem na wyjeździe więc nie miałam jak pisać) Rozdział taki sobie :( a jak wam się podoba? Może być? Wyraźcie swoją opienię :*
niedziela, 17 lutego 2013
niedziela, 10 lutego 2013
Rozdział 31
**Z perspektywy Peam**
Wyciągnęłam Nev od Thomasa i wzięłam do mieszkania Nialla. Kiedy tam weszliśmy szybko rzuciła swoje rzeczy w kąt w holu i we trójkę weszliśmy do środka.
-Ładnie tu masz- odezwała się do brata.
-Wiem, trudno żebym nie miał- wystawili sobie języki, a ja przewróciłam oczami- zadzwonię do reszty. O! Albo chodźmy do naszego apartamentu, tego wspólnego, jest tam więcej miejsca, niż tu.
-A po co? Chcesz imprezę urządzać?- nie rozumiem po co było wszystkich zwoływać, ale może jednak spotkaniem z Harrym bym nie pogardziła...
-Jeśli chcesz to możemy, ale pomyślałem, że dziś może jakąś wspólną nockę byśmy zrobił. Nie Peam, nie taką wspólną nocke jaką sobie możesz wyobrażać z Stylesem- dałam mu kuksańca w ramie i chrząknęłam.
-uuu... No, no Peam. Nie wiedziałam, że lecisz na niego!- wtrąciła blondynka.
-Zamknij się, nie komentuj. Niall kontynuuj swoją wypowiedź.
-Ok, więc... dawno wszyscy razem nie byliśmy to może filmy?
-Znowu? Nie macie co innego do robienia? Tylko siedzicie przed telewizorami i żrecie czipsy popijając colą. Ludzie! Może coś oryginalniejszego?! Nie wiem... jak wspólna kolacja przy świecach! Bardzo romantyczna i nie było tego u nas. I nie liczy się pizza przy lampce!
-W sumie to może po prostu zwykła kolacja robiona przez nas? A do tego możemy iść potem na podwórko pograć w coś- uśmiechną się- Na przykład w nogę.
-O NIE!- Od razu się sprzeciwiłam- Ostatnim razem złamałam tą nogę! Nigdy więcej piłki nożnej.
-To było dobre parę lat temu. Nie przesadzasz czasem? Możesz siedzieć i się patrzeć, albo poodbijać sobie siatkową co tobie wychodzi dobrze. Jako jedyne.
-To nie było miłe. Która godzina?
-13:30, idę odpocząć przed telewizorem z czipsami i colą do czasu wyjścia, ktoś ze mną?- No Nev ostatnio nie oglądała chyba filmów, ale ja tak. Więc może pójdę wziąć prysznic...
**Dwie godziny później z perspektywy Neave**
Weszłam na dużą posiadłość otoczoną wysokim białym murem. Z boku był podjazd a na przeciwko ogromna willa. Z lewej stolik i grill, a z tyłu z tego co wiem podwórko do robienia czegokolwiek się chce oraz mały basen. To się nazywa życie!!! Zachwycona rozglądałam się, a kiedy weszłam do środka to tylko kopara mi opadła. Nowoczesny bogaty wystrój, wszystko POSPRZĄTANE! Pewnie ze trzy pokojówki tu pracują na utrzymanie porządku. Zdjęłam trampki i razem z Peam przeszłyśmy do salonu. Stały tam dwie skórzane kanapy a przed nimi ogromna plazma powieszona na ścianie. Obok był też kominek a po przeciwnej stronie pomieszczenia dwie komody oraz półka z poustawianymi różnymi rzeczami i zdjęciami. Na podłodze znajdował się jasny puchaty dywan w większości przykrywający ciemne panele. Ściany były pomalowany na czerwony a sufit ozdabiał srebrzysty żylandor. Zasłony były w brązie przy jasnych firankach. Naszą fascynacje przerwał wchodzący tu Louis.
-Dzień dobry. Witam, chcecie coś do picia, kawę, herbatę?- Skrzywiłam się na uprzejmego chłopaka z wielkim bananem udającego dobrego gospodarza.
-Nie, dzięki- Odpowiedziałyśmy równo.
-Nie bójcie się, nie ma trucizny. El robi.
-Oo, to dziewczyny też są?- Zdziwiłam się, ale przecież to chyba było oczywiste. Przecież to dom ich chłopaków!
-No, są w kuchni z Harrym i robią zapiekanki. Reszta w pokojach.
-Jakaś nowość. Sami robicie coś w piekarniku? A czy to nie grozi spaleniem wszystkiego?- Peam zachichotała i poszła w kierunku wskazywanym przez Lou do kuchni. Niall mnie wyminą i rozsiadł się na kanapie tak jak Liam, który przed chwilą zszedł z góry. Wzięłam oddech i poszłam do kucharzy, jeśli tak można było nazwać ludzi pośród wielkiego bajzelu. Oby to chociaż smakowało... Przywitałam się i siadłam przy blacie obserwując wszystkich.
-Hej Neave- usłyszałam chłodny i zarazem słodki głos ... Perrie. Odwróciłam się na siedzeniu i spojrzałam na jasnowłosą stojącą z rękami opartymi na biodrach.
-Cześć Perrie- odpowiedziałam równie ostro.
-Dawno cię nie widziałam. Co się stało?
-Małe problemy, dzięki za troskę- uśmiechnęłam się sztucznie- A co tam u ciebie? Jak się układa z Zaynem?
-Wszystko w porządku i bardzo dobrze nam ze sobą. A ty znalazłaś sobie kogoś?
-Nie, nie spieszę się z tym. Mam co innego do roboty niż podlizywanie się chłopakom i machaniem przed nimi tyłkiem i cyckami.
-No nie dziwie się. Z takimi kształtami pupy trudno to zrobić- Zgryźliwie prychnęła.
-No czasami mniejszy a kształtniejszy fajniejszy niż taki tłusty, że nie trzeba się wysilić by nim potrząść. Sam sobie daje radę- Potrzepałam rzęsami i już miałam coś dopowiedzieć kiedy Malik wszedł i cmokną ją w policzek. Co za dupek.
-Cześć skarbie, zobacz. Neave przyszła, a wy się tak o nią martwiliście- chłopak przytakną jej i spojrzał na mnie rozżarzonymi oczami, że aż cieplej mi się zrobiło więc tylko się blado uśmiechnęłam i odeszłam do Danielle krojącej warzywa na surówkę. Nie chciałam nikomu mówić jak nie lubię tej baby, ale chyba Dan podziela moje zdanie.
-Wredna suka- syknęłam. Dziewczyna podniosła na mnie pytający wzrok, więc kiwnęłam głową na flirtującą parę. Podniosła lekko kąciki ust jakby mnie rozumiała.
-Co tym razem zrobiła?
-Jest tu. Na każde jej słowo chce mi się rzygać.
-Musisz to wytrzymać, zwłaszcza jeśli chcesz jej zabrać chłopaka. Bądź cierpliwa.
-Co? Stop. Od kiedy ja chce zabrać tego dupka tej szmacie? Oboje są siebie warci, znajdę kogoś lepszego- westchnęła i spojrzała na mnie jakby błagalnym wzrokiem.
-Przestań tak mówić. Nie ukrywaj, że coś cię łączy z Malikiem, zwłaszcza po wiesz czym. Poza tym, od początku jakoś tak byliście ze sobą w dziwnych stosunkach.
-Co przez to rozumiesz?
-No.. nie wiem. Wasze spojrzenia, rozmowy. Wszystkie kłótnie. To nie była jakaś złość, tylko jakby pokazanie wyższości.
-A co jak jednak od samego początku go nie lubię? Po prostu mnie odpycha od niego?
-Chyba chciałaś powiedzieć przyciąga. Wywal tą tapeciare jak najszybciej.
-Mogę już teraz wyrzucić ją na zbity pysk, tylko chyba nie uszło by mi to na sucho. Zwłaszcza u Zayna. By mi dał za takie coś.
-Czyli jednak przystajesz, że liczysz się z jego zdaniem, a jednak chcesz mu zrobić na złość.
-A ty co? Psycholog?
-Ej, spokojnie. Chce ci pomóc.
-Jakoś ci to nie wychodzi. Zwłaszcza, że za jakieś trzy-cztery dni wracam do domu i koniec tych wakacji. Oni mogą się pukać co noc i nie obchodzi mnie- dziewczyna westchnęła i patrzyła z politowaniem- no co? Co mam zrobić?- jej mina wskazywała że na coś wpadła. Potem uśmiechnęła się chytrze i pociągnęła mnie za nadgarstek do przedpokoju.
-A gdybyś tak... no wiesz, skoro jego jednak coś go do ciebie ciągnie, to jakbyś go trochę ten..
-No mów normalnie- niecierpliwiłam się.
-Idź tam i pocałuj go przy niej. Ona się wkurzy i zacznie się drzeć i wyjdzie a jak zechce się bić to będę ci wiwatowała i trzymała kciuki za twoją wygraną- pokazała zaciśnięte kciuki.
-Nie ma mowy. Odwala ci? Nie zrobię z siebie zdziry tak jak ona.
-Spójrz na te dobre strony. Pomożesz tym biednym domownikom w pobyciu się tego ścierwa...
-O czym gadacie?- Wstąpiła Eleanor.
-Yyy....
-O tym żeby Nev wywaliła z domu Edwards- wyszczerzyła się mulatka.
-O! Wtajemniczycie mnie?! Kocham takie akcje!
-Cii... Namawiam ją żeby jej dowaliła całując się z Malikiem. A potem przywaliła jej w morde i wykopała z domu!
-A ja myślałam, że to ty jesteś ta normalna, rozważna i najmniej agresywna. Spokój to chyba tylko połowa ciebie- powiedziała w zdumieniu El.
-To co działamy?
- N I E. Koniec kropka!- weszłam z powrotem do kuchni a niepocieszone dziewczyny za mną.
-Nev? Mogę cię na chwilę?- zamroziło mnie normalnie. Odwróciłam się na pięcie stając przed Malikiem a za nim zobaczyłam El i Dan podnoszące kciuki w górę. Przytaknęłam ledwo zauważalnie i poszłam za nim na górę nerwowo się oglądając. Weszliśmy prawdopodobnie do jego pokoju. Miał czarne ściany i szaro-białe meble. Zostawił uchylone drzwi. Zapewne wyczuł, że nie czuję się tu swojo.
-Słuchaj, wiem... że masz coś mojego. I nie prosiłbym o zwrot, bo nie są mi potrzebne mam... yy nowe, ale jednak chce żebyś mi oddała wszystko co wzięłaś- przełknęłam gulę, która urosła mi w gardle i odezwałam się suchym głosem.
-Po co skoro nie są ci potrzebne?- siadł na łóżku przykrytym białą kapą.
-Bo boję się, że... ciebie pokusi i je weźmiesz- spojrzał spod wachlarza rzęs. Spuściłam wzrok na podłogę i poczułam, że robi mi się cieplej, ale zaraz odzyskałam pewność siebie i nabrałam ducha walki, żeby nie oddać mu tego. Nie, że ja bym to chciała, ale jak będzie brał podwójną dawkę... będzie za dużo. I będę miała poczucie winy.
-Nie wmówisz mi, że się o mnie martwisz- syknęłam ostrym głosem.
-Jeśli uważasz, że kłamie nie będę próbował cię do tego przekonać. Po prostu....
-Chcesz się zaćpać na śmierć- dokończyłam w mojej wersji.
-Nie. Czy nie możesz być raz tak miła i pójść na ręce i mieć spokój?
-Sory, ale życie nauczyło mnie, żeby nie dawać komuś czegoś co może mu zaszkodzić.
-A więc to ty się o mnie martwisz. Spokojna głowa, zatroszczę się o siebie.
-Nie sądzę- wstał i podszedł kilka kroków. Nie ruszyłam się czekając co zrobi, albo powie. Jednak milczał co mnie niepokoiło. Wydawał się z pozoru rozluźniony, ale ja wiem, że jest spięty i próbuje tylko zamącić mi w głowie.
-Nie oddam ci ani prochów, ani żadnych tabletek. Nie mam ich.
-W takim razie mam wierzyć, że się ich pozbyłaś tak?
-W pewnym sensie... Tak.
-Wszystkich? Chwila... jak to w pewnym sensie? Co zrobiłaś?
-Czy to ważne?
-Dla mnie tak- Spojrzałam głęboko w jego oczy i dostrzegłam jakieś nutki nadziei, tylko nadziei na co?
-Mam tylko trochę. Tylko trochę mi zostało.
-Jak to zostało?! Ty... ty je wzięłaś... wciągałaś?- Zacisnęłam szczęki czekając na jego reakcję. Była zbyt gwałtowna. Chwycił swoimi dłońmi moje ramiona i czułam się jakby parzył mnie spojrzeniem- Nie dawaj mi kolejnego powodu na to żebym myślał o tobie w inny sposób niż znajomej- jego oczy złagodniały i wręcz zachłannie wpił się w moje usta, nie opierałam się i wręcz przeciwnie, uświadomiłam sobie jak bardzo uwielbiam jego dotyk. Serce zaczęło galopować, a ręce trząść. Umysł szwankował, że aż zakręciło
ię w głowie. Objął mnie w talii, a ja mu zarzuciłam ręce na ramiona. Przyciągną mnie mocno do siebie, że czułam ciepło jego ciała. Kiedy zaczął muskać moją szyję dobyłam się głosu.
-Czyli jednak nie myślisz o mnie jak zwykłej złośliwej znajomej?
-Nie. Ja po prostu za tobą szaleję- wymruczał, a drzwi w tym momencie otworzyły się z uderzeniem wściekłości.
__________________________________________
Siemcia. Przepraszam, że dawno nie dodawałam rozdziału. Jak się podoba? :D
Wyciągnęłam Nev od Thomasa i wzięłam do mieszkania Nialla. Kiedy tam weszliśmy szybko rzuciła swoje rzeczy w kąt w holu i we trójkę weszliśmy do środka.
-Ładnie tu masz- odezwała się do brata.
-Wiem, trudno żebym nie miał- wystawili sobie języki, a ja przewróciłam oczami- zadzwonię do reszty. O! Albo chodźmy do naszego apartamentu, tego wspólnego, jest tam więcej miejsca, niż tu.
-A po co? Chcesz imprezę urządzać?- nie rozumiem po co było wszystkich zwoływać, ale może jednak spotkaniem z Harrym bym nie pogardziła...
-Jeśli chcesz to możemy, ale pomyślałem, że dziś może jakąś wspólną nockę byśmy zrobił. Nie Peam, nie taką wspólną nocke jaką sobie możesz wyobrażać z Stylesem- dałam mu kuksańca w ramie i chrząknęłam.
-uuu... No, no Peam. Nie wiedziałam, że lecisz na niego!- wtrąciła blondynka.
-Zamknij się, nie komentuj. Niall kontynuuj swoją wypowiedź.
-Ok, więc... dawno wszyscy razem nie byliśmy to może filmy?
-Znowu? Nie macie co innego do robienia? Tylko siedzicie przed telewizorami i żrecie czipsy popijając colą. Ludzie! Może coś oryginalniejszego?! Nie wiem... jak wspólna kolacja przy świecach! Bardzo romantyczna i nie było tego u nas. I nie liczy się pizza przy lampce!
-W sumie to może po prostu zwykła kolacja robiona przez nas? A do tego możemy iść potem na podwórko pograć w coś- uśmiechną się- Na przykład w nogę.
-O NIE!- Od razu się sprzeciwiłam- Ostatnim razem złamałam tą nogę! Nigdy więcej piłki nożnej.
-To było dobre parę lat temu. Nie przesadzasz czasem? Możesz siedzieć i się patrzeć, albo poodbijać sobie siatkową co tobie wychodzi dobrze. Jako jedyne.
-To nie było miłe. Która godzina?
-13:30, idę odpocząć przed telewizorem z czipsami i colą do czasu wyjścia, ktoś ze mną?- No Nev ostatnio nie oglądała chyba filmów, ale ja tak. Więc może pójdę wziąć prysznic...
**Dwie godziny później z perspektywy Neave**
Weszłam na dużą posiadłość otoczoną wysokim białym murem. Z boku był podjazd a na przeciwko ogromna willa. Z lewej stolik i grill, a z tyłu z tego co wiem podwórko do robienia czegokolwiek się chce oraz mały basen. To się nazywa życie!!! Zachwycona rozglądałam się, a kiedy weszłam do środka to tylko kopara mi opadła. Nowoczesny bogaty wystrój, wszystko POSPRZĄTANE! Pewnie ze trzy pokojówki tu pracują na utrzymanie porządku. Zdjęłam trampki i razem z Peam przeszłyśmy do salonu. Stały tam dwie skórzane kanapy a przed nimi ogromna plazma powieszona na ścianie. Obok był też kominek a po przeciwnej stronie pomieszczenia dwie komody oraz półka z poustawianymi różnymi rzeczami i zdjęciami. Na podłodze znajdował się jasny puchaty dywan w większości przykrywający ciemne panele. Ściany były pomalowany na czerwony a sufit ozdabiał srebrzysty żylandor. Zasłony były w brązie przy jasnych firankach. Naszą fascynacje przerwał wchodzący tu Louis.
-Dzień dobry. Witam, chcecie coś do picia, kawę, herbatę?- Skrzywiłam się na uprzejmego chłopaka z wielkim bananem udającego dobrego gospodarza.
-Nie, dzięki- Odpowiedziałyśmy równo.
-Nie bójcie się, nie ma trucizny. El robi.
-Oo, to dziewczyny też są?- Zdziwiłam się, ale przecież to chyba było oczywiste. Przecież to dom ich chłopaków!
-No, są w kuchni z Harrym i robią zapiekanki. Reszta w pokojach.
-Jakaś nowość. Sami robicie coś w piekarniku? A czy to nie grozi spaleniem wszystkiego?- Peam zachichotała i poszła w kierunku wskazywanym przez Lou do kuchni. Niall mnie wyminą i rozsiadł się na kanapie tak jak Liam, który przed chwilą zszedł z góry. Wzięłam oddech i poszłam do kucharzy, jeśli tak można było nazwać ludzi pośród wielkiego bajzelu. Oby to chociaż smakowało... Przywitałam się i siadłam przy blacie obserwując wszystkich.
-Hej Neave- usłyszałam chłodny i zarazem słodki głos ... Perrie. Odwróciłam się na siedzeniu i spojrzałam na jasnowłosą stojącą z rękami opartymi na biodrach.
-Cześć Perrie- odpowiedziałam równie ostro.
-Dawno cię nie widziałam. Co się stało?
-Małe problemy, dzięki za troskę- uśmiechnęłam się sztucznie- A co tam u ciebie? Jak się układa z Zaynem?
-Wszystko w porządku i bardzo dobrze nam ze sobą. A ty znalazłaś sobie kogoś?
-Nie, nie spieszę się z tym. Mam co innego do roboty niż podlizywanie się chłopakom i machaniem przed nimi tyłkiem i cyckami.
-No nie dziwie się. Z takimi kształtami pupy trudno to zrobić- Zgryźliwie prychnęła.
-No czasami mniejszy a kształtniejszy fajniejszy niż taki tłusty, że nie trzeba się wysilić by nim potrząść. Sam sobie daje radę- Potrzepałam rzęsami i już miałam coś dopowiedzieć kiedy Malik wszedł i cmokną ją w policzek. Co za dupek.
-Cześć skarbie, zobacz. Neave przyszła, a wy się tak o nią martwiliście- chłopak przytakną jej i spojrzał na mnie rozżarzonymi oczami, że aż cieplej mi się zrobiło więc tylko się blado uśmiechnęłam i odeszłam do Danielle krojącej warzywa na surówkę. Nie chciałam nikomu mówić jak nie lubię tej baby, ale chyba Dan podziela moje zdanie.
-Wredna suka- syknęłam. Dziewczyna podniosła na mnie pytający wzrok, więc kiwnęłam głową na flirtującą parę. Podniosła lekko kąciki ust jakby mnie rozumiała.
-Co tym razem zrobiła?
-Jest tu. Na każde jej słowo chce mi się rzygać.
-Musisz to wytrzymać, zwłaszcza jeśli chcesz jej zabrać chłopaka. Bądź cierpliwa.
-Co? Stop. Od kiedy ja chce zabrać tego dupka tej szmacie? Oboje są siebie warci, znajdę kogoś lepszego- westchnęła i spojrzała na mnie jakby błagalnym wzrokiem.
-Przestań tak mówić. Nie ukrywaj, że coś cię łączy z Malikiem, zwłaszcza po wiesz czym. Poza tym, od początku jakoś tak byliście ze sobą w dziwnych stosunkach.
-Co przez to rozumiesz?
-No.. nie wiem. Wasze spojrzenia, rozmowy. Wszystkie kłótnie. To nie była jakaś złość, tylko jakby pokazanie wyższości.
-A co jak jednak od samego początku go nie lubię? Po prostu mnie odpycha od niego?
-Chyba chciałaś powiedzieć przyciąga. Wywal tą tapeciare jak najszybciej.
-Mogę już teraz wyrzucić ją na zbity pysk, tylko chyba nie uszło by mi to na sucho. Zwłaszcza u Zayna. By mi dał za takie coś.
-Czyli jednak przystajesz, że liczysz się z jego zdaniem, a jednak chcesz mu zrobić na złość.
-A ty co? Psycholog?
-Ej, spokojnie. Chce ci pomóc.
-Jakoś ci to nie wychodzi. Zwłaszcza, że za jakieś trzy-cztery dni wracam do domu i koniec tych wakacji. Oni mogą się pukać co noc i nie obchodzi mnie- dziewczyna westchnęła i patrzyła z politowaniem- no co? Co mam zrobić?- jej mina wskazywała że na coś wpadła. Potem uśmiechnęła się chytrze i pociągnęła mnie za nadgarstek do przedpokoju.
-A gdybyś tak... no wiesz, skoro jego jednak coś go do ciebie ciągnie, to jakbyś go trochę ten..
-No mów normalnie- niecierpliwiłam się.
-Idź tam i pocałuj go przy niej. Ona się wkurzy i zacznie się drzeć i wyjdzie a jak zechce się bić to będę ci wiwatowała i trzymała kciuki za twoją wygraną- pokazała zaciśnięte kciuki.
-Nie ma mowy. Odwala ci? Nie zrobię z siebie zdziry tak jak ona.
-Spójrz na te dobre strony. Pomożesz tym biednym domownikom w pobyciu się tego ścierwa...
-O czym gadacie?- Wstąpiła Eleanor.
-Yyy....
-O tym żeby Nev wywaliła z domu Edwards- wyszczerzyła się mulatka.
-O! Wtajemniczycie mnie?! Kocham takie akcje!
-Cii... Namawiam ją żeby jej dowaliła całując się z Malikiem. A potem przywaliła jej w morde i wykopała z domu!
-A ja myślałam, że to ty jesteś ta normalna, rozważna i najmniej agresywna. Spokój to chyba tylko połowa ciebie- powiedziała w zdumieniu El.
-To co działamy?
- N I E. Koniec kropka!- weszłam z powrotem do kuchni a niepocieszone dziewczyny za mną.
-Nev? Mogę cię na chwilę?- zamroziło mnie normalnie. Odwróciłam się na pięcie stając przed Malikiem a za nim zobaczyłam El i Dan podnoszące kciuki w górę. Przytaknęłam ledwo zauważalnie i poszłam za nim na górę nerwowo się oglądając. Weszliśmy prawdopodobnie do jego pokoju. Miał czarne ściany i szaro-białe meble. Zostawił uchylone drzwi. Zapewne wyczuł, że nie czuję się tu swojo.
-Słuchaj, wiem... że masz coś mojego. I nie prosiłbym o zwrot, bo nie są mi potrzebne mam... yy nowe, ale jednak chce żebyś mi oddała wszystko co wzięłaś- przełknęłam gulę, która urosła mi w gardle i odezwałam się suchym głosem.
-Po co skoro nie są ci potrzebne?- siadł na łóżku przykrytym białą kapą.
-Bo boję się, że... ciebie pokusi i je weźmiesz- spojrzał spod wachlarza rzęs. Spuściłam wzrok na podłogę i poczułam, że robi mi się cieplej, ale zaraz odzyskałam pewność siebie i nabrałam ducha walki, żeby nie oddać mu tego. Nie, że ja bym to chciała, ale jak będzie brał podwójną dawkę... będzie za dużo. I będę miała poczucie winy.
-Nie wmówisz mi, że się o mnie martwisz- syknęłam ostrym głosem.
-Jeśli uważasz, że kłamie nie będę próbował cię do tego przekonać. Po prostu....
-Chcesz się zaćpać na śmierć- dokończyłam w mojej wersji.
-Nie. Czy nie możesz być raz tak miła i pójść na ręce i mieć spokój?
-Sory, ale życie nauczyło mnie, żeby nie dawać komuś czegoś co może mu zaszkodzić.
-A więc to ty się o mnie martwisz. Spokojna głowa, zatroszczę się o siebie.
-Nie sądzę- wstał i podszedł kilka kroków. Nie ruszyłam się czekając co zrobi, albo powie. Jednak milczał co mnie niepokoiło. Wydawał się z pozoru rozluźniony, ale ja wiem, że jest spięty i próbuje tylko zamącić mi w głowie.
-Nie oddam ci ani prochów, ani żadnych tabletek. Nie mam ich.
-W takim razie mam wierzyć, że się ich pozbyłaś tak?
-W pewnym sensie... Tak.
-Wszystkich? Chwila... jak to w pewnym sensie? Co zrobiłaś?
-Czy to ważne?
-Dla mnie tak- Spojrzałam głęboko w jego oczy i dostrzegłam jakieś nutki nadziei, tylko nadziei na co?
-Mam tylko trochę. Tylko trochę mi zostało.
-Jak to zostało?! Ty... ty je wzięłaś... wciągałaś?- Zacisnęłam szczęki czekając na jego reakcję. Była zbyt gwałtowna. Chwycił swoimi dłońmi moje ramiona i czułam się jakby parzył mnie spojrzeniem- Nie dawaj mi kolejnego powodu na to żebym myślał o tobie w inny sposób niż znajomej- jego oczy złagodniały i wręcz zachłannie wpił się w moje usta, nie opierałam się i wręcz przeciwnie, uświadomiłam sobie jak bardzo uwielbiam jego dotyk. Serce zaczęło galopować, a ręce trząść. Umysł szwankował, że aż zakręciło
ię w głowie. Objął mnie w talii, a ja mu zarzuciłam ręce na ramiona. Przyciągną mnie mocno do siebie, że czułam ciepło jego ciała. Kiedy zaczął muskać moją szyję dobyłam się głosu.
-Czyli jednak nie myślisz o mnie jak zwykłej złośliwej znajomej?
-Nie. Ja po prostu za tobą szaleję- wymruczał, a drzwi w tym momencie otworzyły się z uderzeniem wściekłości.
__________________________________________
Siemcia. Przepraszam, że dawno nie dodawałam rozdziału. Jak się podoba? :D
sobota, 2 lutego 2013
Rozdział 30
**Z perspektywy Neave**
-Nie śpisz?- usłyszałam za sobą zachrypnięty głos chłopaka i oderwałam wzrok od ekranu.
-Nie- spuściłam głowę- nie chce mi się, za dużo wrażeń. Thomas westchną i usiadł obok na kanapie.
-A jak cała noc? Wyglądasz.. yy... źle- czy aż tak wyglądałam?
-Jak widzisz żyję- wzruszyłam ramionami- Zaraz pewnie moje szanowne rodzeństwo wpadnie i zacznie się krzyk, wrzask, płacz, przepraszanie i takie tam.
-Skąd wiesz?
-Zaufaj mi. Jestem wszechwiedząca.
-Ufam ci i nie wątpie w twoją wiedzę i zdolności- zaśmiał się cicho i poszedł do kuchni zrobić kawę, a ja wyciągnęłam z walizki świeży zestaw (krótkie spodenki i czarną bokserkę) i zaczęłam poranną toaletę.
-Nev! Wyłaź z łazienki! Ktoś do ciebie!- Czyżby już mnie znaleźli? Czy natrętny Malik przyszedł mnie odebrać? Nie zdążyłam nałożyć czegoś na sińce pod oczami po nieprzespanej nocy! Ale mam nadzieję, że rodzeństwo zrozumie, jeśli to oni. Wygładziłam ręką włosy i wyszłam. W progu zastałam nikogo kogo bym się spodziewała.
-Dan? Eleanor?- to zaraz wszyscy się tu zejdą mnie odwiedzać!
-No siema!- Przytuliły mnie jednak stałam bez ruchu.
-Co wy tu robicie?
-Miłe powitanie. Tak odwiedzamy cię, bo Niall tak pędzi tu samochodem, że myślałyśmy, że nie będziemy pierwsze- wyszczerzyła się brunetka.
-Więc jadą tu?- skrzywiłam się- ym, rozbierzcie się. Tom? Chyba będziesz miał tego dnia bardzo dużo gości.
-Najwyraźniej- uśmiechną się. Dziewczyny pozdejmowały cienkie sweterki i zdjęły buty.
-Są blisko- poinformowała El stojąc w oknie śmiejąc się rozbawiona. Znalazłam się przy niej i zobaczyłam jak samochód mojego brata wjechał na parking ze zbyt dużą prędkością. Wyskoczyła z niego blondynka i farbowany blondyn, od razu rzucili się w stronę klatki.
-Uwaga, uwaga!- krzyknęłam z wyciągniętymi rękami w górę- nie odpowiadam za nic co się stanie, co zobaczycie albo usłyszycie! To nie moja wina.
-A czyja niby?- wtrącił szatyn.
-Twojej mamy, która rozpowiada gdzie mieszkasz- pokręcił głową i znikną za progiem kuchni.
-Mam pomysł...- wyszczeżyłam się sama do siebie, ale reszte musiałam wtajemniczyć w swój plan, więc od razu do tego przystąpiłam, bo zostało pewnie jakieś kilka sekund- udawajcie, że nie ma mnie w domu.
-Co? Peam się załamie. Nie rób jej tego. Ja powiem.
-Daj spokój, El. To tylko na chwile, potem jej wyskoczę TA DA! Nie będzie aż taka wkurzona, przeżywała gorsze histerie. Jakby co zwinęłam się jakąś godzinę temu- przeszłam do sypialni Thomasa i wskoczyłam do jego szafy (na wszelki wypadek jakby mnie po domu szukali). Usłyszałam szybkie, energiczne pukanie.
** Z perspektywy Peam**
- Thomas... gdzie ona jest? Powiedz, że tu jest! Nev!
-Wyszła, jakąś godzinę temu. Po prostu prysnęła z rzeczami- Chwyciłam się za głowę i oparłam o ścianę.
-Wiesz, gdzie poszła?- Zapytał Niall lekko zdyszany po truchciku po schodach. Szatyn pokręcił przecząco głową i wskazał ręką żebyśmy weszli. Zdjęłam buty i swoją jeansową kurtkę i zaraz siedliśmy obok Danielle i Eleanor na sofie. Oparłam łokcie na kolanach i schowałam twarz w dłonie pocierając ją.
-Trzymaj się, nie ucieknie przecież- pocieszał blondyn.
-Uciekła i już dawno to zrobiła. Może to my coś robimy nie tak i przez nas uciekła- pociągnęłam nosem- może to nie chodziło o Zayna, tylko o mnie? Nie mogę sobie darować, że zrobiłam coś nie tak i nie wiem co! A może coś banalnego? I się ... dobra histeryzuję- stwierdziłam i szybko się pozbierałam.
-Mogę przejść po mieszkaniu?- zapytał Niall, po wyrażonej zgodzie wstał i odszedł do innego pomieszczenia.
-Zanim się obejrzysz będziecie we dwie się z tego śmiały a po mrugnięciu stanie przed tobą- zapewniła mulatka. Pokręciłam głową- no może nie po mrugnięciu, ale jak podniesiesz głowę daję słowo, że Nev zjawi się jak duch- dodała.
-Nie chcę na was patrzeć bo się pewnie rozmazałam- skłamałam choć wiedziałam, że nie miałam cieni, a tusz wodoodporny, więc łzy go nie zmyją.
-No dawaj, chcesz wyruszyć na poszukiwania? Nie będzie trudno- zapewniał Tom. Nie mogą być pewni swoich słów i chyba jej nie znają skoro sądzą, że tak łatwo się podda. Będzie grała w chowanego jak w dzieciństwie. Póki się jej nie znajdzie nie wyjdzie z kryjówki, którą co jakiś czas zmienia- nie powiem "A nie mówiłem", ale posłuchaj nas.
Nagle poczułam jak lekka i chuda dłoń dotyka mojego kolana i delikatnie je ściska. Przełknęłam ślinę i po głębokim oddechu odsłoniłam oczy. Przede mną klęczała rozczochrana blondynka z worami pod zielonymi, zmęczonymi oczami. Czułam jak drży mi warga kiedy ona lekko się uśmiechnęła.
-Nie maż się wieprzu- jej kąciki ust podniosły się wyżej.
-Ty wredna małpo- rzuciłam się na nią i obie wstałyśmy w mocnym uścisku- Jak mogłaś mi to zrobić?!
-Tak jakoś wyszło.
-Twoja stała wymówka? Znam ją.
-Może pochwała dla mnie że znalazłem zgubę w szafie?!- Niall udał zdenerwowanego, jednak zaraz się rozchmurzył i cmoknął Nev w czubek głowy- wariatka.
-Tak, wiem. Jestem Krejzi- powiedziała- a i jeszcze jedno. Twoja kasa leży u mnie w torbie.
-CO!?
-No pożyczyłam kartę kredytową, chyba się nie gniewasz?! Poza tym nawet nie zauważyłeś bogaczu :D.
-A teraz mój wykład- przygotowywałam co jej powiem od chwili kiedy zniknęła i nie ominie jej to!- Zacznijmy od tego, że nie dość, że zwiałaś tam to jeszcze zachciało się polecieć do Londynu, a po drodze odwiedzić domek! Jakby rodzice cię zauważyli miałybyśmy prze*ebane. Odnalezienie cie nawet nie wiesz ile kosztowało moje nerwy! Byłam bliska załamania i histerii! Jak mogłaś to zrobić?! Po co to zrobiłaś?! DLACZEGO!!! Nie mogłaś powiedzieć "Ej wylatuję, chce ktoś ze mną?" A nie szlajać się po mieście i klubach i co jeszcze plażach na których cię nie było! Czy ty myślisz?!- Moja wypowiedź chyba trochę ją speszyła, bo nic się nie odezwała. Przez chwilę na mnie patrzyła, a potem tak znikąd przytuliła.
-Przepraszam- wyszeptała.
-Nienawidzę cię debilu!
-Ja ciebie też.
-Wzruszająca chwila- rozbłysł flesz aparatu Thomasa.
___________________________________________________
Witam was :D no to 30 rozdziałów już jest :O szybko leci. Słuchajcie chyba podziele opowiadanie na 2 części i ta druga niedługo się zacznie :* Skomentujcie i takie tam <33
-Nie śpisz?- usłyszałam za sobą zachrypnięty głos chłopaka i oderwałam wzrok od ekranu.
-Nie- spuściłam głowę- nie chce mi się, za dużo wrażeń. Thomas westchną i usiadł obok na kanapie.
-A jak cała noc? Wyglądasz.. yy... źle- czy aż tak wyglądałam?
-Jak widzisz żyję- wzruszyłam ramionami- Zaraz pewnie moje szanowne rodzeństwo wpadnie i zacznie się krzyk, wrzask, płacz, przepraszanie i takie tam.
-Skąd wiesz?
-Zaufaj mi. Jestem wszechwiedząca.
-Ufam ci i nie wątpie w twoją wiedzę i zdolności- zaśmiał się cicho i poszedł do kuchni zrobić kawę, a ja wyciągnęłam z walizki świeży zestaw (krótkie spodenki i czarną bokserkę) i zaczęłam poranną toaletę.
-Nev! Wyłaź z łazienki! Ktoś do ciebie!- Czyżby już mnie znaleźli? Czy natrętny Malik przyszedł mnie odebrać? Nie zdążyłam nałożyć czegoś na sińce pod oczami po nieprzespanej nocy! Ale mam nadzieję, że rodzeństwo zrozumie, jeśli to oni. Wygładziłam ręką włosy i wyszłam. W progu zastałam nikogo kogo bym się spodziewała.
-Dan? Eleanor?- to zaraz wszyscy się tu zejdą mnie odwiedzać!
-No siema!- Przytuliły mnie jednak stałam bez ruchu.
-Co wy tu robicie?
-Miłe powitanie. Tak odwiedzamy cię, bo Niall tak pędzi tu samochodem, że myślałyśmy, że nie będziemy pierwsze- wyszczerzyła się brunetka.
-Więc jadą tu?- skrzywiłam się- ym, rozbierzcie się. Tom? Chyba będziesz miał tego dnia bardzo dużo gości.
-Najwyraźniej- uśmiechną się. Dziewczyny pozdejmowały cienkie sweterki i zdjęły buty.
-Są blisko- poinformowała El stojąc w oknie śmiejąc się rozbawiona. Znalazłam się przy niej i zobaczyłam jak samochód mojego brata wjechał na parking ze zbyt dużą prędkością. Wyskoczyła z niego blondynka i farbowany blondyn, od razu rzucili się w stronę klatki.
-Uwaga, uwaga!- krzyknęłam z wyciągniętymi rękami w górę- nie odpowiadam za nic co się stanie, co zobaczycie albo usłyszycie! To nie moja wina.
-A czyja niby?- wtrącił szatyn.
-Twojej mamy, która rozpowiada gdzie mieszkasz- pokręcił głową i znikną za progiem kuchni.
-Mam pomysł...- wyszczeżyłam się sama do siebie, ale reszte musiałam wtajemniczyć w swój plan, więc od razu do tego przystąpiłam, bo zostało pewnie jakieś kilka sekund- udawajcie, że nie ma mnie w domu.
-Co? Peam się załamie. Nie rób jej tego. Ja powiem.
-Daj spokój, El. To tylko na chwile, potem jej wyskoczę TA DA! Nie będzie aż taka wkurzona, przeżywała gorsze histerie. Jakby co zwinęłam się jakąś godzinę temu- przeszłam do sypialni Thomasa i wskoczyłam do jego szafy (na wszelki wypadek jakby mnie po domu szukali). Usłyszałam szybkie, energiczne pukanie.
** Z perspektywy Peam**
- Thomas... gdzie ona jest? Powiedz, że tu jest! Nev!
-Wyszła, jakąś godzinę temu. Po prostu prysnęła z rzeczami- Chwyciłam się za głowę i oparłam o ścianę.
-Wiesz, gdzie poszła?- Zapytał Niall lekko zdyszany po truchciku po schodach. Szatyn pokręcił przecząco głową i wskazał ręką żebyśmy weszli. Zdjęłam buty i swoją jeansową kurtkę i zaraz siedliśmy obok Danielle i Eleanor na sofie. Oparłam łokcie na kolanach i schowałam twarz w dłonie pocierając ją.
-Trzymaj się, nie ucieknie przecież- pocieszał blondyn.
-Uciekła i już dawno to zrobiła. Może to my coś robimy nie tak i przez nas uciekła- pociągnęłam nosem- może to nie chodziło o Zayna, tylko o mnie? Nie mogę sobie darować, że zrobiłam coś nie tak i nie wiem co! A może coś banalnego? I się ... dobra histeryzuję- stwierdziłam i szybko się pozbierałam.
-Mogę przejść po mieszkaniu?- zapytał Niall, po wyrażonej zgodzie wstał i odszedł do innego pomieszczenia.
-Zanim się obejrzysz będziecie we dwie się z tego śmiały a po mrugnięciu stanie przed tobą- zapewniła mulatka. Pokręciłam głową- no może nie po mrugnięciu, ale jak podniesiesz głowę daję słowo, że Nev zjawi się jak duch- dodała.
-Nie chcę na was patrzeć bo się pewnie rozmazałam- skłamałam choć wiedziałam, że nie miałam cieni, a tusz wodoodporny, więc łzy go nie zmyją.
-No dawaj, chcesz wyruszyć na poszukiwania? Nie będzie trudno- zapewniał Tom. Nie mogą być pewni swoich słów i chyba jej nie znają skoro sądzą, że tak łatwo się podda. Będzie grała w chowanego jak w dzieciństwie. Póki się jej nie znajdzie nie wyjdzie z kryjówki, którą co jakiś czas zmienia- nie powiem "A nie mówiłem", ale posłuchaj nas.
Nagle poczułam jak lekka i chuda dłoń dotyka mojego kolana i delikatnie je ściska. Przełknęłam ślinę i po głębokim oddechu odsłoniłam oczy. Przede mną klęczała rozczochrana blondynka z worami pod zielonymi, zmęczonymi oczami. Czułam jak drży mi warga kiedy ona lekko się uśmiechnęła.
-Nie maż się wieprzu- jej kąciki ust podniosły się wyżej.
-Ty wredna małpo- rzuciłam się na nią i obie wstałyśmy w mocnym uścisku- Jak mogłaś mi to zrobić?!
-Tak jakoś wyszło.
-Twoja stała wymówka? Znam ją.
-Może pochwała dla mnie że znalazłem zgubę w szafie?!- Niall udał zdenerwowanego, jednak zaraz się rozchmurzył i cmoknął Nev w czubek głowy- wariatka.
-Tak, wiem. Jestem Krejzi- powiedziała- a i jeszcze jedno. Twoja kasa leży u mnie w torbie.
-CO!?
-No pożyczyłam kartę kredytową, chyba się nie gniewasz?! Poza tym nawet nie zauważyłeś bogaczu :D.
-A teraz mój wykład- przygotowywałam co jej powiem od chwili kiedy zniknęła i nie ominie jej to!- Zacznijmy od tego, że nie dość, że zwiałaś tam to jeszcze zachciało się polecieć do Londynu, a po drodze odwiedzić domek! Jakby rodzice cię zauważyli miałybyśmy prze*ebane. Odnalezienie cie nawet nie wiesz ile kosztowało moje nerwy! Byłam bliska załamania i histerii! Jak mogłaś to zrobić?! Po co to zrobiłaś?! DLACZEGO!!! Nie mogłaś powiedzieć "Ej wylatuję, chce ktoś ze mną?" A nie szlajać się po mieście i klubach i co jeszcze plażach na których cię nie było! Czy ty myślisz?!- Moja wypowiedź chyba trochę ją speszyła, bo nic się nie odezwała. Przez chwilę na mnie patrzyła, a potem tak znikąd przytuliła.
-Przepraszam- wyszeptała.
-Nienawidzę cię debilu!
-Ja ciebie też.
-Wzruszająca chwila- rozbłysł flesz aparatu Thomasa.
___________________________________________________
Witam was :D no to 30 rozdziałów już jest :O szybko leci. Słuchajcie chyba podziele opowiadanie na 2 części i ta druga niedługo się zacznie :* Skomentujcie i takie tam <33
Subskrybuj:
Posty (Atom)