Rozdział 34
**z perspektywy Neave**
-Ja chce do domu- jęknęła Peam- nogi mi odpadają.
-Chętnie cię poniosę!- Krzykną uradowany Loczek i nim blondynka się zorientowała nie dotykała już stopami ziemi. Szczerze to trochę jej zazdroszczę. Znalazła swoją "Summer love" a ja? Wlekę się za tymi wszystkimi parami i trochę mi głupio. Może im przeszkadzam swoim średnim humorem?
-Słuchajcie ja idę, mnie też wszystko boli i odpuszczę sobie zwiedzania reszty Londynu. Robi się ciemno a ja jeszcze nie spakowałam się do końca- dobra spakowałam się, ale musiałam skłamać, nie chce mi się tu dłużej chodzić.
-Zayn idź z nią- Oboje spojrzeliśmy na Liama. Ja karcąco próbując go zabić wzrokiem, a ten z boku bez większego wyrażania emocji oprócz zaskoczenia.
-To ja już chyba wolę zostać- Ciemny blondyn podniósł brew, więc odwróciłam wzrok zażenowana ale okazało się, że wszyscy przyjęli pozę Payna. Założyłam ręce na piersiach i z zaciśniętymi ustami ruszyłam w stronę apartamentu chłopaków, mam nadzieję, że do niego trafię. Mimo obolałych kończyn miałam szybkie tempo.
Kiedy szłam przez miasto czułam obserwacje i wiedziałam że to ten idiota depcze mi po piętach ale nie miałam zamiaru się odwracać. Zaczęło marzyć więc założyłam kaptur i wsadziłam ręce w kieszenie. Jak to jest, że w Londynie nawet jak jest słonecznie to nie wiadomo skąd przychodzi deszcz -,-'. Beznadzieja, chcę już do domu.
W pewnej chwili zostałam objęta ciepłym ramieniem i nie musiałam patrzeć żeby wiedzieć kto to.
-Nie musisz mnie odprowadzać- zaczęłam.
-Chyba muszę.
-Niby czemu?- zadrwiłam- Liam ci nakazał?
-Ehh... nie. Po prostu od jakiś 10 minut idziesz w złą stronę- zatrzymaliśmy się na środku chodnika. Mógł mieć rację, nie znam dobrze tego miasta a jest ogromne.
-W takim razie, w którą stronę mam iść?- Nadal na niego nie patrzyłam tylko zaciskałam dłonie i wbijałam wzrok w chodnik. Chłopak nie odpowiedział mi, ale bez słowa poprowadził w przeciwnym kierunku.
Chciałam go nienawidzić, ale nie mogłam, nie umiałam. Kiedy chciał umiał być miły i nawet uprzejmy. Szkoda tylko, że w tych chwilach kiedy umiał być tym dobrym zawsze udawał, wiedziałam to. Nie był typem romantyka, ani fajnego miłego chłopaka. Dobra... może był, ale na pewno nie przy mnie, nie dawał po sobie tego poznać. Z jednej strony odpowiadała mi ta cisza, ale z drugiej trochę krępująca. Zanim zdążyłam na dłużej zostać z myślami odezwał się.
-Chcesz coś zjeść? Po drodze jest dużo dobrych restauracji i knajpek.
-Nie, nie mam ochoty na nic.
-Nie jadłaś nic od popołudniowych lodów.
-Nie chce do żadnej eleganckiej restauracji z homarami, mogę równie dobrze iść do was i zjeść kanapki.
-Uparciuch z ciebie. Chodź- skręcił w prawo, a moje nogi nie chciały mnie słuchać aby zawrócić. Bez dalszych protestów poszłam z nim, a potem weszłam do zaludnionego klubu. Popchną mnie do środka, a potem do stolików pod ścianą. Usiedliśmy w samym rogu. Unikając rozmowy jadłam coś próbując omijać jego wzrok, ale miałam tego dość.
-Na co się tak patrzysz?- syknęłam.
-Na ciebie.
-No wow- Odsunęłam talerz z połową posiłku. Przez kilka minut siedziałam naburmuszona i kiedy wstałam by z powrotem nałożyć mokrą kurtkę Zayn złapał mnie za rękę i znacząco spojrzał na tańczący tłum po drugiej stronie. Pokręciłam głową i wyrwałam dłoń z jego uścisku na co chwycił mnie ręką w talii i siłą poprowadził do celu. Cholerne nogi, one mają się słuchać mnie! Zawracać już! Ehh... to chyba nie ma sensu. Wpadłam. Nie ma to jak tańczyć pośród falujących ciał z osobą której z całych sił chce się nienawidzić, ale nie można, bo kiedy jest przy tobie pustka w środku się wypełnia i czujesz się niesamowicie.
**Z perspektywy Peam**
Zaczęło podać więc zmierzaliśmy w kierunku willi chłopaków. Właściwie to nawet nie przeszkadzało nam, a przynajmniej mi to, że pada. Byłam szczęśliwa idąc z nimi, ale
nie mogłam przestać myśleć, że to już koniec. Koniec wakacji, koniec swobody i koniec naszej mini przygody. Może dla Neave nie była najlepsza, ale dobrze wiem, że jeśli miałaby wybierać to wróciłaby tu i wszystko powtórzyła. To jest wspaniałe! Całe dnie z przyjaciółmi... z chłopakiem. Właśnie, chłopakiem. Nie wyobrażam sobie pożegnania z Harrym. Będzie pewnie jak na filmach- będziemy stali na lotnisku przytuleni, zapłakani i całą reszta. Chyba nie chce żeby tak to się skończyło, ja w ogóle nie chce żeby cokolwiek się skończyło. Kiedy wrócę do codzienności wszystko wróci do normy. Przynajmniej będę miała fajne wspomnienia i masę zdjęć. Chociaż to, na więcej nie mogę liczyć.
Szliśmy niespiesznie patrząc na ludzi łapiących taksówki albo uciekających przed deszczem. Wszyscy byli tacy inni. Mieli swoje życie, swoje problemy. Każdy z nich oglądał świat ze swojej perspektywy. Jedni widzą na różowo inni na szaro. Ja nie wiem jak widzę, czasami na różowo, czasami na szaro, więc coś pomiędzy- może błękitny? hmm... sama nie wiem. Muszę się nacieszyć tymi ostatnimi godzinami szczęścia i nie mogę ich zmarnować na zamartwianie się. Kurde, nie mogę tak nie myśleć o coraz bliższym smutku! Czas leci szybko wtedy kiedy chcemy by chwila trwała jak najdłużej...
-Idziemy na imprezę?- Zagadną Louis.
-Peam nie może- przypomniał Niall.
-Ale to jej ostatnia noc tutaj. Jak przyjdzie z nami to ją wpuszczą na pewno- przekonywał.
-Nie jestem ubrana- rzuciłam cicho.
-Nie zawsze musisz być wystrojona, my też się nie szykowaliśmy.
-Ale wy zawsze jesteście fajnie ubrani- zauważyłam- macie tylko zajebiste ubrania tego nie kryjmy i przy okazji makijaż mi się rozmazuje.
-To wezmę ją do domu i dołączymy do was z Nev i Zaynem ok?- Byłam zdania Harry'ego, więc po chwili ustaleń zdecydowaliśmy, że potkamy się w jakiejś miejscówce. Mamy się pospieszyć, więc w głowie już zaczęłam przeszukiwać szafę. Po chwili podjechała taksówka. Chłopak otworzył mi drzwi, nie jestem do tego przyzwyczajona ale miło się zrobiło. Usiadł obok mnie i podał adres kierowcy. Kiedy ruszyliśmy co chwila zerkałam w jego stronę i złapałam go też parę razy na tym samym.
-Dobra, skończ. Odezwij się do mnie bo nie zniosę tego- oparłam głowę o zagłówek.
-Czego?
-Ciebie, takiego zmartwionego i smutnego ciebie.
-Przepraszam- szepną.
-Oh nie masz za co przesadzam- westchnęłam. Poczułam jego miękkie usta na policzku i od razu zrobiło mi się cieplej a w brzuchu zaczęły latać motyle. Mogłoby być tak zawsze, ale będzie tylko jeszcze przez jakiś czas...- Będę za tobą strasznie tęskniła.
-Ja za tobą też- wymruczał i przyciągnął moją twarz do swojej. Zdążyłam tylko spojrzeć w jego cudowne oczy, a potem zatopiłam się w słodkich i namiętnych pocałunkach, które z czasem stały się coraz głębsze. Zapomniałam w tej chwili o wszystkim, o zmartwieniach, o smutku, o rozstaniu, o tym, że taksówka się zatrzymała, a kierowca do nas coś gada... chwila.
-Harry...
-Mhm?
-Musimy. Iść- ledwo się ode mnie odrywając wyciągną portfel z tylnej kieszeni i zostawił kilka banknotów na fotelu. Szybko wysiedliśmy po czym złapał mnie za rękę i prawie biegnąc dotarliśmy do drzwi. Otworzy je kluczek i wciągną mnie do środka.
Światła były wszędzie pogaszone, więc nikogo nie było w domu. Harry złapał mnie w talii i znów zaczął napierać na moje usta, aż kolana mi się uginały. Moje nogi stały się jak galarety i nie wiem czy byłam jeszcze dość obecna, żeby zauważyć, że mnie podniósł i zaniósł do jego sypialni. Już nie myślałam co powinnam, co nie i czym teraz powinnam się zajmować. Wyplątałam dłonie z jego loczków i wsunęłam je pod koszulkę. Chłopak lekko drgnął na dotyk mojej zimnej skóry, ale nie odsunął się położył mnie, a sam był nade mną zdejmując górną część garderoby przyprawiając mnie o zawrót głowy...
**Z perspektywy Neave**
-Chyba jeszcze ich nie ma- Odezwał się kiedy staliśmy przy bramie do ich posesji.
-To dobrze, nie zauważą ile nas nie było. Chodź- złapałam kawałek jego rękawa i poprowadziłam za sobą. Chłopak wyciągną klucze i wsadził wybrany w zamek.
-Nie idzie- zauważył kiedy nie mógł przekręcić klucza w odpowiednią stronę. Wyjął go i nacisną klamkę- drzwi były otwarte, a w domu ciemno. Spojrzeliśmy po sobie- Poczekaj sprawdzę.
-Cii...- Przyłożyłam wskazujący palec do ust i nasłuchiwałam- słyszysz? Na górze chyba- zmarszczyłam czoło i ściągnęłam brwi- czy to było sapnięcie?...- Znów skierowaliśmy wzrok na siebie, tym razem porozumiewawczo.
-Chodźmy stąd- Powiedział ale ja nie ruszyłam się z miejsca.
-Na kogo stawiasz?- zapytałam szeptem.
-Że kto to moim zdaniem jest na górze? Hmm... Peam i Harry.
-Chyba cię popierdoliło- skrytykowałam.
-A kto jeszcze? Liam by nie zostawił reszty, bo tamte dzikusy by nawet nie zdołały same do domu wrócić, gdyż pewnie poszliby na imprezę. Lou by imprezy nie opuścił. Więc zostaje nam Niall z Margeret i twoja siostra z Harrym. Uważasz Niall zaprosi do łóżka dziewczynę, z którą widział się kilka razy? Czy może nasza wakacyjna zakochana para? Stawiam na to drugie- To co powiedział było logiczne, ale nie chciało mi się w to wierzyć.
-No nie wiem...
-Chyba, że chcesz sprawdzić- cicho się zaśmiał.
-Nie dzięki- odburknęłam.
-To wyjdźmy zanim przejdą do głośniejszych spraw- mówił rozbawiony, ale w moim sercu poczułam ukłucie. Może z zazdrości? Może... Ale może dlatego, że bałam się? Bałam się o nią, że może będzie żałowała tego tak jak ja na początku? Wszystko przeleciało mi przed oczami w sekundę i przeszedł mnie dreszcz. Znowu panikuję. Jest szczęśliwa i nie chcę jej tego zepsuć. Powoli się wycofałam. Zayn zamkną cicho drzwi.
-Gdzie chcesz iść?- Wzruszyłam ramionami.
-A mamy gdzie iść?
-Londyn to duże miasto.
-Więc zdaję się na ciebie, ale wykluczam miejsca z pijanymi, śmierdzącymi ludźmi!
-Ok, nie ma sprawy.
Szliśmy dość długo, jakieś 15 minut. Nie zadręczał mnie rozmową za co byłam teraz bardzo wdzięczna. Potrzebowałam ciszy, żeby przemyśleć wszystko, ale zanim się zorientowałam i rozkręciłam z rozmyślaniem znaleźliśmy się na jakimś małym placu zabaw. Od razu skierowaliśmy się na łańcuchowe huśtawki. Usiadłam na lewej i zaczęłam się lekko bujać. Wiatr owiewał moją twarz i zasłaniał ją włosami, a potem je rozwiewał na boki. Odprężyłam się i po niedługim czasie zwolniłam tempo i spojrzałam w lewo. Od razu spotkałam wzrok chłopaka i pomimo, że było ciemno to widziałam jego oczy. Przed oczami stanęły mi całe wakacje, wszystko po kolei, od początku do końca, a ja nie Chciałam ich końca. Kiedy się we mnie wpatrywał chciałam się do niego zbliżyć, dotknąć go, jego twarzy i ust. Mogłam go widzieć już ostatni raz choć w głębi serca modliłam się, abyśmy jeszcze w przyszłości się spotkali. Żebym zobaczyła całe "One direction", dziewczyny- El i Danielle, a może nawet Margaret. Chciałabym powtórzyć te dwa miesiące. Chciałabym cofnąć czas, żeby zacząć od nowa tylko, że lepiej, żeby ułożyło się....
-Nigdy nie kochałem cię bardziej niż teraz- Nie poruszyłam się, wstrzymałam oddech. Chociaż... Chyba mogę żyć z przeszłością i nic bym w niej nie zmieniła. Nie potrafiłam mu odpowiedzieć, dlatego podeszłam do niego. Usiadłam i wpiłam się w jego usta jak z nadzieją, że to się nigdy nie skończy.
____________________________________________________________
No więc jestem :)
Wasze komentarze były bardzo miłe i pocieszające, ale wciąż nie jestem pewna czy prowadzić, jednak chyba zrobię to dla was <3 powoli, powoli koniec ;) Mam nadzieję, że skomentujecie i wyrazicie swoją opinie :** <3
środa, 27 marca 2013
sobota, 23 marca 2013
:(
Wiem że nie bywam tu ostatnio często, przepraszam. I przykro mi że wy także opuściliście mojego bloga. Dużo osób przestało komentować i w ankiecie ilość osób się zmniejszyła :( Jeśli nie chcecie żebym dalej prowadziła bloga to nie muszę, przecież robię to dla czytelników :( nie chce nic robić na siłę. Napiszcie w komentarzach swoje zdanie, jeśli nie będzie czytelników nie ma po co pisać, wtedy blog zostanie zawieszony na nie wiem ile... może na zawsze :'(
czwartek, 14 marca 2013
Rozdział 33
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Chyba zasnęłam. Strasznie cicho jest w domu i tylko jakieś krótkie urywki rozmowy dochodzą z piętra niżej. Nie czułam się dobrze, ale to tylko z powodu wczorajszego porwania się emocjom. Głowa mnie bolała przypominając sobie te wszystkie głosy i krzyki. Zsunęłam nogi na zimną podłogę i mimo wielkiej niechęci stanęłam na niej i powolnym rozleniwionym krokiem ruszyłam do wyjścia z pomieszczenia. Zeszłam po schodach i przeszłam do kuchni, wzięłam jedną z zaparzonych herbat i zawróciłam do salonu, gdzie zastałam dziewczyny. Dan siedziała na fotelu, a Peam i Eleanor na kanapie z nogami wyłożonymi na stoliku.
-Hej- mruknęłam i dosiadłam się do dwójki. Uśmiechnęły się lekko i wróciły do oglądania telewizji, w której leciały jakieś wiadomości- Gdzie chłopaki?- nadal mówiłam cicho blisko szeptu trochę się denerwując czy oby przypadkiem nie przeze mnie wyszli.
-Poszli na jakieś spotkanie z fanami w centrum, a co?- Nie zdziwiło mnie, że Danielle się zainteresowała, bo zawsze taka była- Ciekawa wszystkiego.
-Nic, nic. Tak się pytam- Tak na prawdę to trochę mi ulżyło. Nie miałam pojęcia co powiem Zaynowi. Że wyżyłam się na jego dziewczynie? Że wkurza mnie on swoim dziwnym zachowaniem? Że nie wiem o co tak na prawdę mu chodziło? Wiele pytań nie daje mi teraz spokoju, np. Czemu Malik stał po mojej stronie, zamiast chronić swoją dziewczynę? Mój niepokój narastał z każdą minutą, bo nie wiedziałam kiedy wrócą i na co mam być gotowa. Na wielki wybuch gniewu? Obym go przeżyła. Na ignorowanie mnie? O nie... Tego też bym nie przeżyła. Więc cokolwiek to będzie i tak muszę pożgnać się ze szczęśliwym ostatnim dniem tutaj.
Starałam się uspokoić mówiąc, że wszystko będzie dobrze, ale jaki to miało sens skoro doskonale wiedziałam, że tak nie będzie. Właściwie to czemu ja się w ogóle przejmuje ich opinią, JEGO opinią. Mam to w dup*e. Skrzyżowałam ręce na piersiach i założyłam nogę na nogę. Pozycja obronna przyjęta, jeszcze tylko poczekać trochę, iść do Nialla, wziąć rzeczy, wpakować się do samolotu i powitać rodziców z uśmiechem wmawiając, że były to nasze najlepsze wakacje. Już skaczę z radości.
Usłyszałam samochód wjeżdżający na posesje, a potem zbliżające się kroki. Do domu weszło pięciu chłopaków. Każdy rozszedł się w swoją stronę. Niall do kuchni, Liam i Lou dołączyli do nas, Harry chyba do łazienki, a Zayn do swojego pokoju. Li i Louis nic nie mówili tylko się przywitali, uśmiechnęli i zasiedli na fotelu i sofie obok swoich dziewczyn. Odetchnęłam, że na razie nikt nic nie komentował, ale to na razie, oby tak zostało.
-Idź- szepnęła Peam obok mnie.
-Gdzie?- Dała mi sójkę w bok.
-Dobrze wiesz, idź z nim pogadaj.
-Nie, nie będę się z niczego tłumaczyła.
-Nie musisz. Idź z nim pogadaj. Już!- Zgniatała mnie wzrokiem nakazując ostro. Nabrałam dużo powietrza i głośno wypuściłam- idź. Teraz.
-Dobra... Idę- Zrezygnowana wstałam z kanapy, w drodze na górę minęłam się z Harrym. Stanęłam przed drzwiami z ciemnego drewna. Zastanawiałam się czy zapukać, czy po prostu wejść. Ale nie jestem tu nie wiadomo kim, więc cicho stuknęłam kilka razy w drewno. Nikt się nie odezwał, więc powtórzyłam czynność.
-To ja- odezwałam się- mogę wejść?
-Ty znowu tu? Myślałem, że nie będziesz chciała w ogóle ze mną gadać.
-Ale chce. Przykro mi z powodu Perrie- drugie zdanie wypowiedziałam bez entuzjazmu.
-Dzięki za współczucie, ale nie potrzebuję go. Może nawet dobrze zrobiłaś- całkowicie zbił mnie z pantykału. Po chwili milczenia wpadłam w złość, otworzyłam drzwi i głośno je za sobą zamknęłam.
-Jesteś taki głupi czy tylko udajesz? Jesteś straszny! Okej, może jej się należało, ale wcale nie zrobiłam dobrze! Jesteś nienormalny! To twoja dziewczyna!
-Była dziewczyna. Poza tym ja jej nic nie zrobiłem. Więc to ty jesteś ta okrutna, a nie ja.
-JA?! Dobrze, zrobiłam to ale nie cieszę się z powodu wyrządzonej krzywdy. Ona więcej tu pewnie nie wejdzie!
-Wyświadczyłaś mi przysługę zerwania z nią. Dzięki- Leżał rozluźniony na łóżku i tylko co kilka minut zerkał w moją stronę.
-Wiesz... Czyli zamiast ją zostawić w normalny sposób, to bardziej ci się spodobało to jak ... to że ona się mnie przestraszyła? Że tak jakbym ją skrzywdziła? Nie uważasz że masz nie po kolei w głowie?
-Po prostu lubię jak dziewczyny się o mnie biją.
-Że niby ja się o ciebie biłam?! Chyba cię pojebało! Lalunia działała mi na nerwy, więc nic na to nie poradzę. Poza tym nawet nie było by warto jeśli na serio chodziło by o ciebie- zacisnęłam zęby próbując spokojnie oddychać.
-Coś ty taka nerwowa? Gdzie panowanie?
-Odpoczywa sobie. Jakiś problem?
-Przestań- zmarszczyłam brwi próbując domyśleć się sensu tych słów.
-Co przestać.
-Udawać twardzielke, rzucać te cięte riposty i wszystko inne.
-To nie ja zachowuję się teraz jak ostatni cham!
-Dobra koniec tematu. Zapomnijmy o tym- Chciałam coś powiedzieć, ale ścisnęło mi się gardło. Opadłam na obrotowe krzesło. Przymknęłam powieki i otworzyłam je dopiero kiedy usłyszałam dźwięk łóżka sygnalizujący że chłopak wstaje. Podszedł i kucną przede mną- Na prawdę chcesz się teraz kłócić? Ja nie mam na to najmniejszej ochoty.
-Bo zapewne masz ochotę na co innego- Skrzyżowałam ręce i starałam się przybrać jak najzimniejszy wyraz twarzy.
-Może i mam, ale nie wiem czy to w tej chwili odpowiednie- uśmiechną się rozbawiony.
-To nie jest śmieszne- syknęłam.
-I nie miało być. Wcale się z ciebie nie nabijam i mówię prawdę, nie okłamałbym cię.
-Ta... i co jeszcze? Wyznasz mi miłość?- prychnęłam.
-Mógłbym, ale jak już mówiłem, nie wiem czy to odpowiednia chwila. Nev? Nigdy o to nie pytałem, ale dziś to jakiś dziwny dzień. Mogę ci zadać pytanie?- Przytaknęłam nie wiedząc czego się spodziewać- Albo dwa, dwa pytania. Pierwsze: Czy jak byś mogła cofnęłabyś wszystkie pocałunki i naszą noc?- Przygryzłam nerwowo dolną wargę, ale zaprzeczyłam na co się delikatnie uśmiechną.
-A drugie. Jakie jest drugie pytanie?
-Drugie pytanie brzmi: Czy mogę cię teraz pocałować?- Zamrugałam dwa razy lekko oszołomiona zmianą jego postawy. Mimo, że bardzo bym teraz chciała to nie mogę. Muszę dać mu do zrozumienia, że nie jestem lalką za zawołanie.
-Nie- odpowiedziałam stanowczo.
-Zrobiłaś sie czerwona- uśmiechną się nonszalancko.
-Ze złości- skomentowałam- myślisz, że kim ja jestem? Zabawką? Wsadź sobie do tego pustego łba, że żegnam się z tobą dziś za kilka godzin i całę szczęście, bo dłużej nie wytrymam z Tobą.
-Właściwie to wylatujecie jutro rano, taka mała zmiana planów, bo nie byłyście na mieście, więc lot przełożony. Więc mamy kilkanaście godzin.
-Duża różnica- prychnęłam. Położyłam mu dłonie na ramionach i odepchnęłam go do tyłu. Wstałam i tak po prostu wyszłam z pokoju. Jeśli przebywałabym z nim dłużej nie wiem jakby się to skończyło i wole nawet o tym nie myśleć.
**Z perspektywy Peam**
Zaczęłam się szykować do wyjścia do miasta. Nie czułam potrzeby zwiedzania go ale chłopaki nalegali. Pewnie i tak nie będziemy mieli spokoju. Zmieniłam bluzkę na z krótkim rękawem i narzuciłam na to cienką kurtkę. Włosy rozpuściłam i poprawiłam makijaż. Zeszłam po schodach do reszty i wszyscy razem wyszliśmy na podwórze. Wpakowaliśmy się do samochodów. Ja oczywiście poszłam do Harry'ego i po długich kłótniach z Niallem i Zaynem siadłam z przodu. Przez całą drogę obserwowałam naszego kierowcę. Starałam się zapamiętać każdy szczegół jego twarzy by zapamiętać go jak najdokładniej. byłam świadoma, że to nasz ostatni wieczór, ale starałam się o tym nie myśleć i bawić się jak najlepiej. Tuż przed wyjściem z samochodu uśmiechnął się do mnie przez co zapomniałam gdzie mam nogi aby wysiąść. Ciekawa jestem czy kiedyś przyzwyczaiłabym się do tych dołeczków prawie nie mdlejąc przy tym. Po dobrej minucie zapanowałam nad sobą i normalnie towarzyszyłam reszcie idąc za rękę z loczkiem. Chłopaki dobrze się maskowali, z tymi okularami, czapkami i kapturami ale niektóre fanki rozpoznały ich. Zanim stworzył się tłum i pojawili się paparazzi zdążyliśmy się wymknąć. Kątem oka obserwowałam pozostałych. Dan z Liamem, El z Lou, Niall wyszczerzony do telefonu oraz Nev i Zayna. To było najciekawsze. Ta idzie nie zwracając uwagi odpowiadając na jego pytania krótko - "tak, nie, aha, fajnie, ok ". Chłopak nie wydawał się jednak niezniechęcony ale wręcz przeciwnie rozbawiony i zaintrygowany.
-Ej, słuchajcie Margaret do nas dołączy! -Wykrzykną szczęśliwy braciszek.
-Kto to Margaret?- Zaciekawiłam się.
-Dziewczyna, w której się bujną, właściwie to strasznie mu się podoba i odkąd ma jej numer prawie zawsze z nią pisze, a czasami gada, więc dziwne że jeszcze tego nie zauważyłaś. Czasami jeśli nie odpisuje przez kilka minut myśli, że już go nie lubi, albo ktoś ją napadł. Biedny, oszalał...- Loczek pokręcił z niedowierzaniem głową.
-UUU.... Niall ma dziewczynę?!- Podekscytowała się kolejna, nie chce wiedzieć co kombinuję mój klon- I zaraz tu przyjdzie...?- wyszczerzyła się.
-Nie, nie możesz nic do niej mówić, ani jej dotykać, ani nawet myśleć o niej!
-Czemu?- udała urażoną.
-Bo zawsze kończy się to źle- No nie wątpię, że Niall mówił prawdę. Nev miała w zwyczaju wypytywać dziewczynę o wszystko i jeszcze żadna nie zdała jej testu. Ale tak właściwie to chyba nie da się go rozwiązać. Zawsze po tym robiła coś żeby dziewczynę odstraszyć, więc rzadko się zdarzało żeby jakaś została na dłużej. Jestem ciekawa po co to robi i co ją to obchodzi.
Miejscem spotkania z dziewczyną była budka z lodami w parku na obrzeżach miasta. Kiedy tam dotarliśmy już tam na nas czekała. Była niewysoką blondynką o średniej długości włosach i brązowych oczach. Była Ładna i nawet pasowała do Nialla, który jeszcze nie zdążył do niej podejść a już suszył zęby.
-Hej- Ciemna blondynka przywitała się normalnie i nie była chyba skrępowana przy ilości tylu osób- Jestem Margaret- Podała mi i Neave rękę miło się uśmiechając. Wydawała się sympatyczna i rzeczywiście taka była.
-Gdzie idziemy?- Padło pytanie.
-Może na wesołe miasteczko?- Zaproponowała Dan, ale tylko Liam i El jej przytaknęli.
-Fajniej będzie w disneylendzie! Idziemy?- uradował się "najstarszy" z nas.
Nie było odmowy, więc wszyscy tam poszliśmy. Przyznaję, że był to nawet fajny pomysł. ;D
_______________________________________________
Błagam nie bądźcie na mnie złe, ale całkowicie straciłam wenę dla tego nie dodawałam tak długo rozdziału. Ten też jest strasznie słaby bo nie miałam w ogóle pomysłu! Będę się starać i przykro mi ale nie będę długo prowadziła tego bloga tylko jeszcze max kilka rozdziałów i to będzie koniec więc powoli do tego koca się zbliżamy. Przepraszam was :'(
-Hej- mruknęłam i dosiadłam się do dwójki. Uśmiechnęły się lekko i wróciły do oglądania telewizji, w której leciały jakieś wiadomości- Gdzie chłopaki?- nadal mówiłam cicho blisko szeptu trochę się denerwując czy oby przypadkiem nie przeze mnie wyszli.
-Poszli na jakieś spotkanie z fanami w centrum, a co?- Nie zdziwiło mnie, że Danielle się zainteresowała, bo zawsze taka była- Ciekawa wszystkiego.
-Nic, nic. Tak się pytam- Tak na prawdę to trochę mi ulżyło. Nie miałam pojęcia co powiem Zaynowi. Że wyżyłam się na jego dziewczynie? Że wkurza mnie on swoim dziwnym zachowaniem? Że nie wiem o co tak na prawdę mu chodziło? Wiele pytań nie daje mi teraz spokoju, np. Czemu Malik stał po mojej stronie, zamiast chronić swoją dziewczynę? Mój niepokój narastał z każdą minutą, bo nie wiedziałam kiedy wrócą i na co mam być gotowa. Na wielki wybuch gniewu? Obym go przeżyła. Na ignorowanie mnie? O nie... Tego też bym nie przeżyła. Więc cokolwiek to będzie i tak muszę pożgnać się ze szczęśliwym ostatnim dniem tutaj.
Starałam się uspokoić mówiąc, że wszystko będzie dobrze, ale jaki to miało sens skoro doskonale wiedziałam, że tak nie będzie. Właściwie to czemu ja się w ogóle przejmuje ich opinią, JEGO opinią. Mam to w dup*e. Skrzyżowałam ręce na piersiach i założyłam nogę na nogę. Pozycja obronna przyjęta, jeszcze tylko poczekać trochę, iść do Nialla, wziąć rzeczy, wpakować się do samolotu i powitać rodziców z uśmiechem wmawiając, że były to nasze najlepsze wakacje. Już skaczę z radości.
Usłyszałam samochód wjeżdżający na posesje, a potem zbliżające się kroki. Do domu weszło pięciu chłopaków. Każdy rozszedł się w swoją stronę. Niall do kuchni, Liam i Lou dołączyli do nas, Harry chyba do łazienki, a Zayn do swojego pokoju. Li i Louis nic nie mówili tylko się przywitali, uśmiechnęli i zasiedli na fotelu i sofie obok swoich dziewczyn. Odetchnęłam, że na razie nikt nic nie komentował, ale to na razie, oby tak zostało.
-Idź- szepnęła Peam obok mnie.
-Gdzie?- Dała mi sójkę w bok.
-Dobrze wiesz, idź z nim pogadaj.
-Nie, nie będę się z niczego tłumaczyła.
-Nie musisz. Idź z nim pogadaj. Już!- Zgniatała mnie wzrokiem nakazując ostro. Nabrałam dużo powietrza i głośno wypuściłam- idź. Teraz.
-Dobra... Idę- Zrezygnowana wstałam z kanapy, w drodze na górę minęłam się z Harrym. Stanęłam przed drzwiami z ciemnego drewna. Zastanawiałam się czy zapukać, czy po prostu wejść. Ale nie jestem tu nie wiadomo kim, więc cicho stuknęłam kilka razy w drewno. Nikt się nie odezwał, więc powtórzyłam czynność.
-To ja- odezwałam się- mogę wejść?
-Ty znowu tu? Myślałem, że nie będziesz chciała w ogóle ze mną gadać.
-Ale chce. Przykro mi z powodu Perrie- drugie zdanie wypowiedziałam bez entuzjazmu.
-Dzięki za współczucie, ale nie potrzebuję go. Może nawet dobrze zrobiłaś- całkowicie zbił mnie z pantykału. Po chwili milczenia wpadłam w złość, otworzyłam drzwi i głośno je za sobą zamknęłam.
-Jesteś taki głupi czy tylko udajesz? Jesteś straszny! Okej, może jej się należało, ale wcale nie zrobiłam dobrze! Jesteś nienormalny! To twoja dziewczyna!
-Była dziewczyna. Poza tym ja jej nic nie zrobiłem. Więc to ty jesteś ta okrutna, a nie ja.
-JA?! Dobrze, zrobiłam to ale nie cieszę się z powodu wyrządzonej krzywdy. Ona więcej tu pewnie nie wejdzie!
-Wyświadczyłaś mi przysługę zerwania z nią. Dzięki- Leżał rozluźniony na łóżku i tylko co kilka minut zerkał w moją stronę.
-Wiesz... Czyli zamiast ją zostawić w normalny sposób, to bardziej ci się spodobało to jak ... to że ona się mnie przestraszyła? Że tak jakbym ją skrzywdziła? Nie uważasz że masz nie po kolei w głowie?
-Po prostu lubię jak dziewczyny się o mnie biją.
-Że niby ja się o ciebie biłam?! Chyba cię pojebało! Lalunia działała mi na nerwy, więc nic na to nie poradzę. Poza tym nawet nie było by warto jeśli na serio chodziło by o ciebie- zacisnęłam zęby próbując spokojnie oddychać.
-Coś ty taka nerwowa? Gdzie panowanie?
-Odpoczywa sobie. Jakiś problem?
-Przestań- zmarszczyłam brwi próbując domyśleć się sensu tych słów.
-Co przestać.
-Udawać twardzielke, rzucać te cięte riposty i wszystko inne.
-To nie ja zachowuję się teraz jak ostatni cham!
-Dobra koniec tematu. Zapomnijmy o tym- Chciałam coś powiedzieć, ale ścisnęło mi się gardło. Opadłam na obrotowe krzesło. Przymknęłam powieki i otworzyłam je dopiero kiedy usłyszałam dźwięk łóżka sygnalizujący że chłopak wstaje. Podszedł i kucną przede mną- Na prawdę chcesz się teraz kłócić? Ja nie mam na to najmniejszej ochoty.
-Bo zapewne masz ochotę na co innego- Skrzyżowałam ręce i starałam się przybrać jak najzimniejszy wyraz twarzy.
-Może i mam, ale nie wiem czy to w tej chwili odpowiednie- uśmiechną się rozbawiony.
-To nie jest śmieszne- syknęłam.
-I nie miało być. Wcale się z ciebie nie nabijam i mówię prawdę, nie okłamałbym cię.
-Ta... i co jeszcze? Wyznasz mi miłość?- prychnęłam.
-Mógłbym, ale jak już mówiłem, nie wiem czy to odpowiednia chwila. Nev? Nigdy o to nie pytałem, ale dziś to jakiś dziwny dzień. Mogę ci zadać pytanie?- Przytaknęłam nie wiedząc czego się spodziewać- Albo dwa, dwa pytania. Pierwsze: Czy jak byś mogła cofnęłabyś wszystkie pocałunki i naszą noc?- Przygryzłam nerwowo dolną wargę, ale zaprzeczyłam na co się delikatnie uśmiechną.
-A drugie. Jakie jest drugie pytanie?
-Drugie pytanie brzmi: Czy mogę cię teraz pocałować?- Zamrugałam dwa razy lekko oszołomiona zmianą jego postawy. Mimo, że bardzo bym teraz chciała to nie mogę. Muszę dać mu do zrozumienia, że nie jestem lalką za zawołanie.
-Nie- odpowiedziałam stanowczo.
-Zrobiłaś sie czerwona- uśmiechną się nonszalancko.
-Ze złości- skomentowałam- myślisz, że kim ja jestem? Zabawką? Wsadź sobie do tego pustego łba, że żegnam się z tobą dziś za kilka godzin i całę szczęście, bo dłużej nie wytrymam z Tobą.
-Właściwie to wylatujecie jutro rano, taka mała zmiana planów, bo nie byłyście na mieście, więc lot przełożony. Więc mamy kilkanaście godzin.
-Duża różnica- prychnęłam. Położyłam mu dłonie na ramionach i odepchnęłam go do tyłu. Wstałam i tak po prostu wyszłam z pokoju. Jeśli przebywałabym z nim dłużej nie wiem jakby się to skończyło i wole nawet o tym nie myśleć.
**Z perspektywy Peam**
Zaczęłam się szykować do wyjścia do miasta. Nie czułam potrzeby zwiedzania go ale chłopaki nalegali. Pewnie i tak nie będziemy mieli spokoju. Zmieniłam bluzkę na z krótkim rękawem i narzuciłam na to cienką kurtkę. Włosy rozpuściłam i poprawiłam makijaż. Zeszłam po schodach do reszty i wszyscy razem wyszliśmy na podwórze. Wpakowaliśmy się do samochodów. Ja oczywiście poszłam do Harry'ego i po długich kłótniach z Niallem i Zaynem siadłam z przodu. Przez całą drogę obserwowałam naszego kierowcę. Starałam się zapamiętać każdy szczegół jego twarzy by zapamiętać go jak najdokładniej. byłam świadoma, że to nasz ostatni wieczór, ale starałam się o tym nie myśleć i bawić się jak najlepiej. Tuż przed wyjściem z samochodu uśmiechnął się do mnie przez co zapomniałam gdzie mam nogi aby wysiąść. Ciekawa jestem czy kiedyś przyzwyczaiłabym się do tych dołeczków prawie nie mdlejąc przy tym. Po dobrej minucie zapanowałam nad sobą i normalnie towarzyszyłam reszcie idąc za rękę z loczkiem. Chłopaki dobrze się maskowali, z tymi okularami, czapkami i kapturami ale niektóre fanki rozpoznały ich. Zanim stworzył się tłum i pojawili się paparazzi zdążyliśmy się wymknąć. Kątem oka obserwowałam pozostałych. Dan z Liamem, El z Lou, Niall wyszczerzony do telefonu oraz Nev i Zayna. To było najciekawsze. Ta idzie nie zwracając uwagi odpowiadając na jego pytania krótko - "tak, nie, aha, fajnie, ok ". Chłopak nie wydawał się jednak niezniechęcony ale wręcz przeciwnie rozbawiony i zaintrygowany.
-Ej, słuchajcie Margaret do nas dołączy! -Wykrzykną szczęśliwy braciszek.
-Kto to Margaret?- Zaciekawiłam się.
-Dziewczyna, w której się bujną, właściwie to strasznie mu się podoba i odkąd ma jej numer prawie zawsze z nią pisze, a czasami gada, więc dziwne że jeszcze tego nie zauważyłaś. Czasami jeśli nie odpisuje przez kilka minut myśli, że już go nie lubi, albo ktoś ją napadł. Biedny, oszalał...- Loczek pokręcił z niedowierzaniem głową.
-UUU.... Niall ma dziewczynę?!- Podekscytowała się kolejna, nie chce wiedzieć co kombinuję mój klon- I zaraz tu przyjdzie...?- wyszczerzyła się.
-Nie, nie możesz nic do niej mówić, ani jej dotykać, ani nawet myśleć o niej!
-Czemu?- udała urażoną.
-Bo zawsze kończy się to źle- No nie wątpię, że Niall mówił prawdę. Nev miała w zwyczaju wypytywać dziewczynę o wszystko i jeszcze żadna nie zdała jej testu. Ale tak właściwie to chyba nie da się go rozwiązać. Zawsze po tym robiła coś żeby dziewczynę odstraszyć, więc rzadko się zdarzało żeby jakaś została na dłużej. Jestem ciekawa po co to robi i co ją to obchodzi.
Miejscem spotkania z dziewczyną była budka z lodami w parku na obrzeżach miasta. Kiedy tam dotarliśmy już tam na nas czekała. Była niewysoką blondynką o średniej długości włosach i brązowych oczach. Była Ładna i nawet pasowała do Nialla, który jeszcze nie zdążył do niej podejść a już suszył zęby.
-Hej- Ciemna blondynka przywitała się normalnie i nie była chyba skrępowana przy ilości tylu osób- Jestem Margaret- Podała mi i Neave rękę miło się uśmiechając. Wydawała się sympatyczna i rzeczywiście taka była.
-Gdzie idziemy?- Padło pytanie.
-Może na wesołe miasteczko?- Zaproponowała Dan, ale tylko Liam i El jej przytaknęli.
-Fajniej będzie w disneylendzie! Idziemy?- uradował się "najstarszy" z nas.
Nie było odmowy, więc wszyscy tam poszliśmy. Przyznaję, że był to nawet fajny pomysł. ;D
_______________________________________________
Błagam nie bądźcie na mnie złe, ale całkowicie straciłam wenę dla tego nie dodawałam tak długo rozdziału. Ten też jest strasznie słaby bo nie miałam w ogóle pomysłu! Będę się starać i przykro mi ale nie będę długo prowadziła tego bloga tylko jeszcze max kilka rozdziałów i to będzie koniec więc powoli do tego koca się zbliżamy. Przepraszam was :'(
Subskrybuj:
Posty (Atom)